Za to ziąb bywa przeszywający.
Pewnego słonecznego dnia, patrząc przez okno naszego mieszkanka- a okno wychodzi na południe- stwierdziliśmy, że pogoda piękna (słońce grzeje, na balkonie cisza- czyli bezwietrznie) więc czas idealny na spacer. Chwyciłam za mój prawie nowy aparat- wszak nie miałam jeszcze okazji wypróbować go w terenie- rodzinę zapakowałam do auta i ruszyliśmy w kierunku Portmarnock.
Plażę w Portmarnock pokazywałam na blogu wielokrotnie. Jest to ulubione miejsce naszych spacerów oraz letniego plażowania.
Tym razem wybraliśmy parking oddalony o jakieś 800 metrów od plaży. Droga, która nad morze wiedzie, jest idealna na niezbyt długi spacer w "pięknych okolicznościach przyrody" ;-)
Droga na plażę. |
Mimo to zdecydowaliśmy, że spacer odbędziemy :-).
Misiek odnalazł w skrytce samochodu swoją letnią czapkę (lepszy rydz niż łysa głowa ;-), Maleństwo truchtało dla rozgrzewki, a ja ogrzewałam swoje palce w uścisku dłoni Miśka, gdyż szliśmy bez chodzika trzymając się za łapki.
Nad morzem spotkaliśmy wielu spacerowiczów z dziećmi z psami, biegaczy, starszych i młodszych... Nie ważny ziąb okrutny- ważne, że słońce na niebie, którego zwykle w irlandzkie, pochmurne, zimowe dni tak bardzo brakuje.
A tutaj fotorelacja z naszego spaceru...I niech was nie zwiedzie błękitne niebo i spokojna woda... Ziąb był przerażający :-)
Ptasie gniazda na bezlistnych drzewach. |
Grudniowe słońce |
Dziecko na niebie ;-) |
Misiek z Maleństwem. |
Velvet Strand. Portmarnock |
Ireland's Eye. |
Sesja z Maleństwem ;-) |
Nadmorskie obrazki. |
Lambay Island. |
Ireland's Eye i skrawek Malahide. |
Otóż nasze drzwi wejściowe od nowości mają kolor...no właśnie...określmy go jako jasny orzech, aczkolwiek moje skojarzenia nie mają nic wspólnego z orzechem... ;-)
O ile nie przeszkadza mi to z zewnątrz, o tyle wewnątrz ów "orzechowy" kolor skutecznie oszpecał nasz przedpokój (czytaj kiszkowaty korytarz).
Już od kilku miesięcy zabierałam się za przemalowanie drzwi na biało. Jestem nawet w posiadaniu puszki farby, którą zakupiłam jakieś...pół roku temu z hakiem właśnie w tym celu. Nie mogłam się jakoś dotychczas zmobilizować. Prawdę mówiąc skutecznie mnie zniechęcała wizja nierównomiernego rozprowadzenia farby, a tym samym dziesięciokrotnego malowania drzwi oraz bałaganu, zachlapanej podłogi itp.
Kilka dni temu będąc w Lidlu natrafiłam na...naklejki na drzwi. Wiem, że to trochę pretensjonalne oblepiać drzwi wejściowe... Wieżą Eiffla, ale lepsza wieża niż....tzw. jasny orzech ;-)
Swoją drogą myślałam, że takie oklejenie drzwi to bułka z masłem... Otóż...wcale nie. Okleiłam się cała... A jakie słowa wypływały z ust mych...Iście godne...przysłowiowego szewca ;-)
Może moja praca nie jest idealna, ale generalnie jestem zadowolona.
Drzwi przed... |
...i po ;-) |
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :-) Pa
Odpisuję natychmiast, bo potem przed rozmową nie zdążę.Na początek pochwała pomysłowości...:) Wieża Eiffla na Waszych drzwiach prezentuje się wspaniale. A co do zimowego bądź co bądź spaceru to gratuluję wytrwałości, a zimno musiało być niemiłosiernie skoro nawet Misiek czapkę nałożył, aby tylko Maleństwo nie zachorowało!!! A niebo wyglądało jak wiosenne, krajobrazy śliczne no i duuuuży łyk świeżego powietrza. Do zobaczenia Całuski Twoja Sis:::)))
OdpowiedzUsuńSerio myślisz, że wieża wygląda ok? To mnie pocieszyłaś. Co prawda naklejka spowodowała zniknięcie niepożądanego koloru, ale wciąż mam wątpliwości czy to nie wygląda trochę...obciachowo ;-) Pozdrowionka Sis :-*
UsuńSerio, serio wieża wygląda o.k. i o ob ciachu nie ma mowy:-) Pozdrówki Sis :-*
OdpowiedzUsuń