Translate

niedziela, 24 stycznia 2016

Wakacyjne wspomnienie czyli zdobywamy krainę Andersena. Kopenhaga

Czasami myślę, że jeśli chodzi o nasze podróże, zachowujemy się jak szaleńcy. W zasadzie to Misiek planuje te nasze zwariowane eskapady i mimo moich oporów i sprzeciwów, summa summarum w ciągu wakacji objeżdżamy pół Europy.
Tak też się stało i ostatniego lata, bo jakby mało było, opuszczając PL  w planie mieliśmy...Skandynawię...a dokładnie Danię- choć zahaczyliśmy też o Szwecję, ponieważ podróżowaliśmy promem ze Świnoujścia do Ystad w południowej Szwecji.
Cały dzień spędziliśmy na trasie Augustów- Świnoujście. No nie ma rady...Autostrad w Polsce tyle co kot napłakał i czas przejazdu tragicznie się wydłuża.
Na miejscu byliśmy na dwie godziny przed czasem czyli...akuratnie ;-) Czas trwania podróży ze wschodu na zachód- 12 godzin, przebytych kilometrów- 690 :-( Potencjalnie można by tę odległość pokonać w 7- 8 godzin...:-( Cóż...siła wyższa...

Naszym przewoźnikiem była firma Unity Line...Nie chciałabym narzekać, ale kilka słów komentarza muszę napisać. Po pierwsze czas i organizacja odprawy... W UK, Francji czy nawet Irlandii odprawa odbywa się bardzo sprawnie. Na samochód poświęca się nie więcej niż 2 minuty. W Świnoujściu- około 10 minut. Muszę podjechać do budynku, zatrzymać samochód, wysiąść i z dokumentami podejść do okienka. Pani Odprawiająca zadaje kilka- jak dla mnie bezsensownych- pytań: ot choćby o numer rejestracyjny samochodu, który jak byk widnieje na wydruku biletu. Po czym nie wiedzieć czemu przygląda się paszportom mimo, że nie jest w stanie porównać osób ze zdjęć z podróżującymi, ponieważ samochód stoi poza zasięgiem jej wzroku, po czym drukuje kartę pokładową i tak 10 minut przepływa przez palce, a kolejka samochodów do odprawy coraz dłuższa :-(
Druga sprawa to kwestia osób niepełnosprawnych...Owszem...zaproponowano nam kabinę dla osoby niepełnosprawnej (rzecz jasna za dodatkową opłatą). Pominę fakt, że z toalety w kabinie wydobywał się fetor nie do zniesienia- jej otwarcie zatruwało powietrze w całej kabinie, a żeby z niej skorzystać trzeba było wchodzić na wdechu...Niczyja wina- kibelek jest od tego żeby pośmiardywał :-))))
Rzec muszę natomiast o opuszczaniu przez nas promu. Otóż kiedy już z Miśkiem na wózku i Maleństwem "przy spódnicy" staliśmy przy wyjściu Pan Steward poinformował nas, że będziemy musieli opuścić pokład jako ostatni, ponieważ...nasz samochód został zablokowany przez TIR-y. Kiedy już wszyscy opuścili prom i tylko echo odbijało się od pustych ścian, Pan Steward łaskawie pozwolił nam wsiąść do windy jadącej na pokład parkingowy.
No i zjechaliśmy, a tam... ani żywej duszy, ani jednego samochodu, ani jednego pracownika obsługi, ani...podjazdu dla niepełnosprawnych, a tu Misiek- jak to rano bywa- cały rozdyskinezowany ani kroku nie jest w stanie zrobić. Zostawiłam Miśka na klatce schodowej i zaczęłam miotać się w poszukiwaniu kogoś kto mi pomoże. Nikogutko...Za to w kąciku znalazłam przenośny podjazd dla wózków. Hurra!!!
W końcu mogliśmy opuścić pokład promu linii Unity Line...

Szwecja przywitała nas mglistym, dżdżystym porankiem, który po polskich upałach przyjemnie nas ochłodził. Obraliśmy kierunek na Malmö.

W Malmö zrobiliśmy sobie przerwę spacerowo- śniadaniową...
Poranek w Malmö
...aby za chwilę wyruszyć w dalszą drogę- czyli mostem Öresund z Malmö do Kopenhagi.
Most przebiega nad cieśniną Sund i jest najdłuższym- mierzącym niemalże 8 km- na świecie mostem łączącym dwa państwa.
Podróż mostem to niebywałe doświadczenie i piękne widoki- niestety słabo przez nas udokumentowane :-(
Kopenhaga nas zauroczyła...ale i przeraziła...cenami. Odwiedziliśmy w naszych podróżach kilka krajów europejskich, ale nigdzie nie było tak drogo jak w Danii.
Zaparkowaliśmy w centrum miasta, niedaleko Placu Ratuszowego, tuż obok ogrodów Tivoli.
Kopenhaga- miasto rowerów
Ratusz.
Kopenhaski ratusz został zbudowany w 1903 r. Architekt Martin Nyrop nadał mu styl włoskiego renesansu. Fasadę budynku zdobi herb miasta oraz pozłacana figurą założyciela miasta Absalona.
Smocza fontanna na Placu Ratuszowym
Kolumna z dmącymi Wikingami na Placu Ratuszowym.
Maleństwo oswaja psy ;-) a wszystko to na Placu Ratuszowym w Kopenhadze.
Wieża ratuszowa wznosi się na wysokość 106 metrów i jest jedną z najwyższych budowli w Danii. Postanowiłyśmy z Maleństwem wspiąć się na wieżę- Misiek ze względów zdrowotnych musiał niestety pozostać na dole.
Aby dostać się na szczyt trzeba pokonać 300 stopni- mówimy o schodach oczywiście :-) Z zadyszką i drżeniem mięśni zdobyłyśmy z Maleństwem wieżę, a warto było się męczyć...bo widok z wieży jest imponujący.
Schody, schody, schody. Z tych ostatnich nie skorzystaliśmy- wiodą do dzwonnicy.
Selfi z dziubkami ;-)
Panorama z wieży ratuszowej. Na pierwszym planie Ogrody Tivoli.
Hans Christian Andersen to bohater narodowy i duma Danii. Któż nie zna "Królowej Śniegu", "Księżniczki na ziarnku grochy" czy baśni "Nowe szaty cesarza"? Kto nie płakał nad losem dziewczynki z zapałkami czy ołowianego żołnierzyka...
Pana Andersena spotkaliśmy tuż obok ratusza.
 Postanowiliśmy również odwiedzić muzeum Andersena, gdzie oprócz samego autora, spotkaliśmy wiele postaci z jego baśni.

Pan Andersen we własnej osobie
Mała Syrenka

Dziewczynka z zapałkami
Baśń o ołowianym żołnierzyku.
Nowe szaty cesarza
Calineczka
Co to za postacie? To my... w krzywym zwierciadle ;-)
Odwiedziliśmy też muzeum Księgi Rekordów Guinnessa.

Najwyższy człowiek świata.
Największa muffina.
Najgrubszy człowiek
Najdłuższy bolid
Być w Kopenhadze i nie zobaczyć posągu Małej Syrenki to grzech śmiertelny- jest przecież symbolem stolicy Danii.
Syrenkę odnaleźliśmy w kopenhaskim porcie.
Port w Kopenhadze
 Rzeźba została ufundowana przez syna założyciela browaru Calsberg- Carla Jacobsena. Pomnik wykonał duński rzeźbiarz Edward Eriksen. Syrenka mieszka na nabrzeżu kopenhaskiego portu już od ponad 100 lat.
Niewątpliwie Syrenka jest ulubienicą turystów :-)

Wieczór spędziliśmy w ogrodach i parku rozrywki Tivoli.
Tivoli otwarto w 1843r. i jest drugim pod względem wieku parkiem rozrywki świata.  Miejsce jest klimatyczne, interesujące i zabawne. W letnie dni odbywają się tutaj koncerty muzyczne. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Osobiście preferuję spacerek lub relaks na leżaczku niż jazdę kolejką górską :-)
Spacer w ogrodach i parku rozrywki Tivoli.
Tivoli by night.
Ufff...szalony dzień. Byliśmy na prawdę zmęczeni. W ciągu 24 godzin: płynęliśmy promem, pokonaliśmy najdłuższy most, wchodziliśmy na wysoką wieżę, zwiedzaliśmy muzea, spacerowaliśmy po mieście, bawiliśmy się w lunaparku. Skąd bierzemy siłę na takie szalone przedsięwzięcia? Nie wiem...Czy warto było?...Bez dwóch zdań warto.

Do krainy Andersena jeszcze powrócę, bo to nie koniec naszej wycieczki.

Tymczasem cieplutko pozdrawiam i do zobaczenia.

4 komentarze:

  1. A ta wspaniała opowieść mieści się tylko niestety w moich marzeniach. Jedynym pocieszeniem jest przesłany całus dla Syrenki. No po prostu wspaniała wycieczka.... jak do krainy baśni. Zdjęcia wspaniałe. Czekam na ciąg dalszy. Całuski. Twoja Sis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kopenhaga nas zauroczyła...gdyby jeszcze ceny nas nie powaliły- bylibyśmy wniebowzięci ;-) Świetnie się bawiliśmy. Ciąg dalszy już niebawem.Dziękuję za komentarz Droga Moja. Buziaczki :-*

      Usuń
  2. "Podróżowanie" z Wami to wspaniała przygoda... Na chwile chociaż przenoszę się do innego świata...
    Mina Zuzy przy mega mufinie bezcenna ��
    Alexandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy wspominam i patrzę na nasze podróże z perspektywy czasu to cieszę się, że tam byłam i z przyjemnością spoglądam na nasze zdjęcia. Czasami jednak w trakcie podróży dosłownie padam na twarz ze zmęczenia...ale co zobaczymy- to nasze :-) Zerknij na minę Zuzy na zdjęciu na schodach- tam to dopiero jest mina ;-). Pozdrowionka

      Usuń