Translate

piątek, 20 czerwca 2014

Słów kilka o szkole.

Już za tydzień koniec roku szkolnego. Maleństwo kończy drugą klasę. Trudno mi w to uwierzyć. Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy zaprowadziłam ją do przedszkola- a miała wtedy 2 latka- i niepewność moją i obawę- jakże moje dziecię bez mamy sobie poradzi. A poradziło doskonale i bardzo szybko o mamie zapomniało :-) Oczywiście duża w tym zasługa personelu. Panie były naprawdę bardzo miłe, sympatyczne i jak najlepiej wspominamy czasy w Eala Óg Child Care Centre.
Maleństwo spędziło tam szczęśliwe 3 lata...a potem zaczęła się szkoła.

W Irlandii dzieci rozpoczynają naukę w szkole między 4 a 6 rokiem życia, a że koszty pobytu dziecka w przedszkolu są dość duże, większość dzieci rozpoczyna swoją przygodę ze szkołą w wieku lat 4. Kilka lat temu wprowadzono program (ECCE scheme), w którym dziecko na rok przed rozpoczęciem nauki w szkole może zostać przyjęte na kilka godzin do przedszkola bezpłatnie- co bezsprzecznie ratuje domowy budżet. Jednakże są to jedynie 3 godziny dziennie więc dla rodziców pracujących takie bezpłatne 3 godziny nie wchodzą w rachubę.
W związku z tym, że Maleństwo urodziło się w końcu sierpnia zdecydowaliśmy- sugerując się również radami Kierowniczki Eala Óg- że Maleństwo rozpocznie swoją przygodę ze szkołą w wieku lat 5. Dziś wiem, że decyzja była jak najbardziej słuszna, choć w tamtym czasie miałam szereg wątpliwości- jak postąpić, aby nie wyrządzić krzywdy własnemu dziecku.

Większość szkół w Irlandii to szkoły katolickie, funkcjonujące przy pobliskich parafiach. Jesteśmy katolikami, więc w zasadzie nie przeszkadza nam taki, a nie inny stan rzeczy aczkolwiek...co za dużo to niezdrowo ;-).
W szkołach katolickich obowiązuje mundurek, co podobało mi się dopóty, dopóki dziecię moje nie zaczęło mundurka używać. Białe koszulki brudziły się w zaskakująco szybkim tempie, a dres wystarczał na raz. Poza tym taki mundurek to również extra wydatek. Owszem można kupić o 2 numery za duży, ale i tak nie ma co marzyć, że będzie pasował w kolejnym roku. Dzieci w tym wieku rosną bardzo szybko.
Aczkolwiek w mundurku mali uczniowie reprezentują się uroczo...


...czyż nie?

W czasie, kiedy Maleństwo jeszcze chodziło do przedszkola małżonek mój- znany też jako Misiek- znalazł informacje, dotyczące szkół Educate Together (więcej można znaleźć tutaj klik). Są to szkoły wielowyznaniowe, gdzie dzieci uczą się... tolerancji przede wszystkim. Celebrują zarówno Święta Bożego Narodzenia jak i Chiński Nowy Rok czy Chanuka.
Bardzo chcieliśmy, aby Maleństwo rozpoczęło naukę właśnie w szkole Educate Together. Aplikowaliśmy więc, na 2 lata przed rozpoczęciem nauki, o przyjęcie Maleństwa do najbliższej szkoły tego typu. Niestety Maleństwo było 129 na liście oczekujących, natomiast w roku rozpoczęcia nauki przez Maleństwo tworzono tylko jedną klasę nie większą niż 30 osób. Tak więc szanse na przyjęcie równe 0. Cóż... trudno.
Maleństwo rozpoczęło naukę w pobliskiej szkole Our Lady Of Lourdes. I... szczęśliwe tam było.

W międzyczasie okazało się, że musimy się przeprowadzić na drugi kraniec Dublina i ewidentnie znaleźć nową szkołę dla Maleństwa. I stało się tak, że w okolicy w której mieliśmy zamieszkać było miejsce dla naszego dziecka właśnie w szkole Educate Together :-). Ucieszyła nas ta wiadomość, choć z drugiej strony smutno było opuszczać dzielnicę, w której spędziło się 6 lat życia. Pamiętam, że Maleństwo płakało bardzo, żegnając się ze swoją nauczycielką i kolegami z klasy, ale po 3 dniach w nowej szkole czuła się już jak ryba w wodzie (choć często jeszcze wspominała Ms Lavery (wychowawczynię) i kolegów).

I tak rozpoczęła się przygoda ze szkołą Educate Together. O naszej szkole mogę mówić tylko w superlatywach. Młoda aktywna kadra,  świetna współpraca z rodzicami, masa imprez, projektów, nauka tolerancji zarówno jeśli chodzi o kolor skóry czy religię jak i niepełnosprawność (do szkoły uczęszczają również dzieci z komponentami autyzmu oraz z zespołem Downa) i... brak mundurków ;-)
W szkole organizowane są  zajęcia dla rodziców. Podczas gdy nasze dzieci zdobywają wiedzę na  lekcjach- my możemy uczyć się angielskiego lub irlandzkiego, relaksować się na podczas jogi czy wyciskać poty ćwicząc zumbę ;-).
Food Fair (czyli smakowanie potraw z różnych stron świata), Open Day (podczas którego można spędzić miło czas zarówno w towarzystwie rodziny jak i kolegów ze szkoły), Sport Day (wiadomo), Science Day (eksperymenty naukowe), Christmas Play (występ świąteczny), Movie Night (wieczór filmowy), Well Being Night (wieczorne zajęcia dla rodziców) to tylko niektóre z organizowanych imprez szkolnych.
Takie imprezy niezwykle integrują- zarówno dzieci jak i rodziców.

A tutaj kilka migawek ze szkoły:


Piosenka na święto Diwali (hinduskie święto światła)  miała być odśpiewana na cotygodniowym assembly (apel szkolny). Zazwyczaj odbywa się na podwórku przed szkołą. Niestety tym razem pogoda nie dopisała więc specjalnie dla rodziców nasze dzieci zaśpiewały w klasie. 


Cała szkoła tańczy czyli wspólne odtańczenie Bollywood Dance (dzieci + rodzice)

Bollywood dance
Autorką filmików oraz zamieszczonego powyżej zdjęcia jest Zaprzyjaźniona Mama, której raz jeszcze serdecznie dziękuję za ich przesłanie :-)

Christmas Play 2012 (Maleństwo w roli głównej)


Tegoroczny Sports Day
Jedyny minus to bardzo mała (jak na razie) liczba Secondary School Educate Together :-(. Mam nadzieję, że zanim Maleństwo ukończy szkołę podstawową- czyli w ciągu najbliższych 4 lat otworzą w okolicy jakąś (takie są plany, ale jak będzie naprawdę- czas pokaże).

Pozdrawiam gorąco ze słonecznego Dublina (tak tak trudno uwierzyć, ale mamy prawdziwe lato w krainie deszczowców ;-)


czwartek, 5 czerwca 2014

Celebrujemy...

Czy też tak macie, że celebrujecie wszelkie rocznice, imieniny, urodziny, dnie: matki, ojca, dziecka, babci, dziadka? My tak mamy ;-), a okres między majem a wrześniem jest szczególnie obfity we wszelkiego rodzaju powody do świętowania. Tak więc ostatnimi czasy świętowaliśmy: imieniny Maleństwa (mimo, że czegoś takiego jak imieniny w Irlandii nie ma), polski Dzień Matki (szczęściara ze mnie- nie każny ma Dzień Matki dwa razy do roku ;-), kolejną rocznicę naszego drugiego ślubu ;-) i dzień dziecka (również w Irlandii mało znany).
Nie kupujemy sobie prezentów (oczywiście poza drobiazgami dla Maleństwa- uwielbiam moment, kiedy piszczy z zachwytu po rozpakowaniu prezentu ;-), nie odpalamy świeczek na torcie- choć miło, kiedy jakąś słodkością możemy bezkarnie się delektować (bo w urodziny, imieniny oraz wszelakie dni celebrowane przez nas jako dni świąteczne- diety, postanowienia noworoczne tudzież inne ograniczenia słodyczowe podlegają anulowaniu lub zawieszeniu ;-). Najczęściej w takich przypadkach organizujemy wypad za miasto, zwiedzanie interesujących miejsc lub smaczny obiadek w przyjemnej knajpce.

W ubiegły piątek (w ramach przeszłego Dnia matki oraz naszej rocznicy) zorganizowaliśmy rodzinne wyjście do Muzeum Archeologicznego.

Już sam budynek Muzeum robi wrażenie. Zbudowanu w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Wejście główne wiedzie przez nakrytą kopułą rotundę. Oczywiście zdjęcie nie oddaje rzeczywistości.



Sklepienie nad rotundą
Największą część muzeum zajmują eksponaty, dotyczące historii Irlandii- bo jakżeby inaczej. Znajdują się tu działy takie jak: Irlandia Prehistoryczna, Irlandia Średniowieczna, Złoto Irlandii, Skarbiec, Wikingowie (wystawa związana z tysięczną rocznicą bitwy pod Clontarf o czym więcej tutaj klik).

Eksponaty spoza Irlandii można odnależć w działach Starożytny Egipt oraz Ceramika i Szkło ze Starożytnego Cypru.

Eksponaty ze skarbca
Na zdjęciu powyżej najcenniejsze eksponaty ze skarbca. Od lewej: wykonane z brązu dzwonki Św. Patryka pochodzą z VI wieku; Krzyż z Cong- 75- centymetrowy krzyż procesyjny, wykonany w 1123r. z drewna dębowego, pokrytego miedzią i srebrem;  srebrny kielich, pochodzący z VIII wieku
                                                                                                               


Kamienna głowa to kolejny interesujący eksponat ze skarbca. Głowa posiada 3 twarze- podobno w wierzeniach Celtów liczba 3 pełniła szczególną rolę.


Wiek tej drewnianej łodzi określa się na 4500 lat. Mierzy aż 15 metrów i została wyłowiona z bagien w okolicach Galway.


Złote naszyjniki pochodzą z późnej epoki brązu- górny z około 700 r. p.n.e., ale w kolekcji Złoto Irlandii można znaleźć jeszcze starsze eksponaty choćby z 1800 r. p.n.e.
Bezwzględnie największe wrażenie, wywołujące wręcz nieprzyjemne dreszcze na karku robią ludzkie ciała,  odnalezione podczas budowy autostrady w 2003r. Ciała należą do Irlandczyków, którzy prawdopodobnie żyli w epoce żelaza. Torf, w którym spoczywali przez te wszystkie lata spowodował ich mumifikację i dlatego dzisiaj mamy możliwość oglądania ich w szklanych gablotach w takim a nie innym stanie.


Trochę to makabryczne...Czyż nie???

I jeszcze kompilacja zdjęć z Muzeum Archeologicznego...


a tutaj ze  spacerku po St. Stephen's Green Park (park zlokalizowany jest tuż obok Muzeum)...


...i bezkarne turlanie po trawie (nie dałam się skusić choć korciło mnie baaaaardzo ;-)



Niedzielne popołudnie spędziliśmy w Rathbeggan Lakes (więcej informacji o tym miejscu można odnaleźć tutaj klik).

Maleństwo szczęśliwe, brudne i zmęczone przygodami-  więc Dzień Dziecka udany.
Zdecydowanie mogę polecić to miejsce zarówno dla dzieci jak i rodziców. W niedzielę frekwencja była ogromna i w 75% byli to...nasi rodacy. W Irlandii Dzień Dziecka jest świętem nieznanym, za to my z PL wciąż o nim pamiętamy i pewnie też z łezką w oku wspominamy własne Dni Dziecka sprzed lat :'-). Sama pamiętam rejsy statkiem organizowane przez zakład pracy mojego taty, koncerty dla dzieci w amfiteatrze, czy wycieczki szkolne.

W Rathbeggan Lakes można rozpalić grilla i biesiadować z rodziną i przyjaciółmi. Wielbiciele wędkowania mogą łowić ryby. Amatorzy gier wojennych- zagrać w paintball.
A oprócz tego:
wielbiciele zwierząt mogą odwiedzić mini zoo (karmienie kóz to podstawa- jedna chciała nawet pożreć włosy Maleństwa)...


...amatorzy mocnych wrażeń mogą zjechać tyrolką...


...można również poszaleć w piłce na wodzie (jak chomik ;-)...



...albo na bouncy castle...



...można również pospacerować w Heritage Park i...cofnąć się w czasie ;-)


Jeśli chcielibyście odwiedzić to miejsce nie ekscytujcie się ceną za wstęp- jedyne 2.50 €. Oprócz tej kwoty, która pobierana jest przy wjeździe-  za każdą atrakcję płaci się osobno- od 2.00€ do 7.00€. Niestety :-(

W Rathbeggan Lakes spędziliśmy cudowny czas i myślę, że jeszcze nie raz odwiedzimy to miejsce.

Pozdrawiam :-)