Zanim wyruszyliśmy w drogę pozwoliłyśmy sobie z Maleństwem nakarmić hostelowy inwentarz w składzie: królik szt. 1, koza szt. 1 i kur szt......trudno zliczyć :-) I wtedy właśnie przekonałyśmy się, jak bardzo słońce nas zmyliło... Na zewnątrz ziąb był okrutny, wiatr porywający, a temperatura niewiele powyżej 0 stopni. Brrrr.... No nie wiem co wolę deszcz czy takie przeszywające do szpiku kości zimno...
Tak się złożyło, że jedynie kozę sfotografowałam. |
Ring of Kerry to niezwykle malowniczy szlak, wiodący wokół półwyspu Iveragh. Podczas wycieczki można podziwiać i górskie krajobrazy i potężne klify i urokliwe plaże... Warto zatrzymać się na przydrożnym parkingu i delektować się widokami, słuchać szumu oceanu, wdychać morskie powietrze...chyba, że... przytrafi Wam się pogoda taka, jaką my mieliśmy- wtedy lepiej jedynie podziwiać widoki i to... zza szyby samochodu.
Przydrożne widoki...i niech was nie zwiądą promienie słońca.... |
Na wyspę Valentia dostaliśmy się bez problemów, gdyż łączy ją ze stałym lądem droga, poprowadzona wzdłuż grobli. Wyspa ma 11 km długości i podobno znana jest jako ośrodek sportów wodnych (tak mówi przewodnik). Przyciąga również turystów, pragnących zobaczyć z bliska wyspy Skellig, które leżą około 12 km od stałego lądu. Podczas naszej wizyty Wyspa Valentia wyglądała na nieco wyludnioną (co ma swoje uroki). Oprócz nas spotkaliśmy jeszcze kilku, samochodowych turystów...Być może pojawiliśmy się w tym regionie zbyt wcześnie, poza tzw. sezonem, może w okresie letnim miejsce to tętni życiem. Wierzę, że tak.
Widok sprzed Skellig Experience Centre na groblę wiodącą na Wyspę Valentia. |
Na Skellig Michael znajdują się również dwie XIX wieczne latarnie morskie z czego jedna jest wciąż czynna.
Mniejsza wyspa w całości należy do ptaków. Żyje tu na przykład jedna z największych kolonii głuptaków (około 22 tys. par)
W Centrum Edukacyjny Skellig można również wynająć statek wycieczkowy, który zawiezie w pobliże wysp Skellig.
Chętni, którzy chcieliby zwiedzić wyspę Skellig Michael powinni zgłosić się do prywatnych właścicieli statków, którzy takie wyprawy organizują.
Poniżej pozwoliłam sobie zamieścić krótki film, opowiadający o wyprawie na Skellig Michael. My podobny film obejrzeliśmy w małym kinie, w Skellig Experience Centre.
Niesamowity klimat...nie sądzicie??? Ja jestem pod wrażeniem i mam nadzieję, że kiedyś udamy się na taką wyprawę.
Niedaleko od Wyspy Valentia w szczerym polu znaleźliśmy niespodziewanie bardzo ciekawe i najwyraźniej niedawno zagospodarowane miejsce. Otóż jeden z miejscowych farmerów (niewątpliwie niezwykle kreatywny), w którego posiadaniu były ziemie aż do urwistych klifów, korzystając z funduszy UE: zbudował parking,toalety, tearoom; zabezpieczył niebezpieczne urwiska, zagospodarował miejsce dla amatorów kempingowania i stworzył tzw, atrakcję turystyczną pod tytułem "Niesamowite klify". Za niewielką odpłatnością można zaparkować samochód na strzeżonym parkingu i udać się na spacer w kierunku klifów. I my tam byliśmy...ale do celu doszłam tylko ja. Wiatr niemalże zmiatał. Misiek z Maleństwem zostali więc w niższej partii urwiska uczepieni ławki, ja natomiast nachylona do podłoża pod kątem 45 stopni podążyłam wyżej.
Po drodze mijaliśmy zbudowane współcześnie kopie mnisich cel ze Skellig Michael. Można było do nich zajrzeć, a nawet ukryć się przed wiatrem- co też Maleństwo uczyniło, odmawiając następnie wyjścia ;-)
Repliki mnisich cel i...ukryte Maleństwo ;-) |
Misiek i ja zmagamy się z wiatrem (takie selfie ;-) |
Niesamowite klify |
Z klifów również można było dostrzec zarys Wysp Skellig |
Jeśli się dobrze przyjrzycie zobaczycie na klifie dwa małe punkciki. To Misiek i Maleństwo uczepieni ławki ;-) |
Słońce i deszcz- na przemian czyli po irlandzku i na niebie piękny efekt specjalny tej mieszanki czyli tęcza ;-) |
Wzburzone fale. |
W latach 60-tych Charlie Chaplin wraz z rodziną, niemalże co roku spędzał wakacje w Waterville. Stąd też narodził się pomysł zorganizowania w miasteczku Festiwalu Filmów Komediowych jego imienia (Charlie Chaplin Comedy Film Festival). Pierwszy festiwal miał miejsce w 2011r.
Kolejnym punktem na mapie, który zdecydowaliśmy się odwiedzić był Staigue Fort- kamienne grodzisko, wzniesione bez użycia zaprawy. Jest to najlepiej zachowana warownia z epoki żelaza w Irlandii.
A na zakończenie naszej wyprawy wpadliśmy na chwilę do Kenmare- po raz drugi, bo byliśmy tam 9 lat wcześniej, z Maleństwem na plecach. Stare zdjęcie, z któregoś z poprzednich postów zostało zrobione na molo w Kenmare właśnie.
Przespacerowaliśmy się uliczkami, zjedliśmy hotdoga z przydrożnej budki... Potem podążyliśmy w kierunku magicznego, kamiennego kręgu druidów- prehistorycznego miejsca pogańskiego kultu, złożonego z 15 kamieni i dolmenu w centrum.
Stone Circle w Kenmare. |
Zmęczeni, przemarznięci (aczkolwiek szczęśliwi) powróciliśmy do naszego hostelu.
Już następnego dnia mieliśmy pożegnać Co Kerry. Zanim to się jednak stało postanowiliśmy udać się na ostatnią wyprawę... z nieprzewidzianymi przygodami- bo jakże by inaczej....
O tym w następnym poście.
Pozdrawiam. Do zobaczenia niebawem :-)