Translate

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Wyprawa do Co Kerry. Dzień pierwszy.

Czas przemyka mi przez palce... Jeszcze niedawno pisałam o dniu Świętego Patryka, a tu...już po Wielkanocy. Irlandzka wiosna w pełni. Okamgnienie i...nadejdą wakacje.
A mój blog leży odłogiem :-/ choć tyle razy obiecywałam systematyczność.

Prze świętami Wielkanocnymi wybraliśmy się na rodzinny wypad do Co Kerry.
Daaaaawno temu, za czasów kiedy nasze dziecko jeszcze nie chodziło, a my nie byliśmy zmotoryzowani odwiedziliśmy tę okolicę. Nie zobaczyliśmy zbyt wiele  korzystając z tak zwanego transportu publicznego i wędrując  z Maleństwem w nosidełkach na moich plecach.
Jest to skan zdjęcia zrobionego w Kenmare w 2006r. (jeszcze wspomnę o tej miejscowości) dlatego nie jest zbyt wyraźne.
Miło nam było raz jeszcze zawitać w tej pięknej krainie.

County Kerry położone jest na południowym zachodzie i bez wątpienia jest najpiękniejszym regionem Irlandii. Cudowne dzikie wybrzeże Atlantyku z magicznymi, tajemniczymi wysepkami, najwyższe irlandzkie góry z malowniczymi górskimi jeziorami, stare zamki- wszystko to można znaleźć właśnie tutaj, w Hrabstwie Kerry.

Killarney jest urokliwym miasteczkiem i dobrym punktem wypadowym do zwiedzania Kerry.  I my również szukaliśmy lokum na naszą kieszeń rzecz jasna (czyli taniego jak barszcz ;-)  w okolicach Killarney.
Nie chodziło nam o miejsce w centrum miasta, a gdzieś na przedmieściach lub w pobliskiej wsi.
W miejscowości Fossa (położonej 10 km od centrum Killarney) znaleźliśmy niedrogi hostel z cudnym widokiem na góry- Dunloe View Hostel. Gorąco polecam. Więcej informacji tutaj klik.
Bardzo czysto, miły i pomocny właściciel, na śniadanie home made chleb i świeże jajka od kur biegających w kojcu na zewnątrz, pokój wypoczynkowy z płonącym kominkiem, duża jadalnia i kuchnia. W hostelu  6 pokoi- czyli kameralnie bez tłoku i hałasu jak to czasami bywa w dużych hostelach.

Zanim dotarliśmy do Fossy zajrzeliśmy po drodze do twierdzy Cashel... a właściwie  Rock (Skała) of Cashel. Niestety dosłownie zajrzeliśmy (dwa pomieszczenia jedynie udostępniono zwiedzającym). Z powodu silnego (wręcz huraganowego) wiatru i deszczu zwiedzanie ruin byłoby niebezpieczne :-( Cóż...może jeszcze kiedyś nadarzy się okazja i powtórnie zawitamy w tym miejscu.
Jedynie takie ujęcie Rock of Cashel wprost z parkingu udało mi się uchwycić.  Pogoda nam nie dopisała tym razem niestety... i spacer po okolicy nie wchodził w rachubę...
...a tak Rock of Cashel prezentuje się na...pocztówkach źródło tutaj klik
"Ta wzniesiona na skałach twierdza, która wyrasta z równiny Tipperary, była przez ponad 1000 lat symbolem królewskiej i kościelnej władzy. W V wieku została stolicą królów Munsteru, których władza rozciągała się na większą część południowej Irlandii. w 1101r. oddali oni Cashel w ręce Kościoła i odtąd zamek nabierał znaczenia jako centrum życia regilijnego, aż do oblężenia przez armię Cromwella w 1647r., które zakończyło się masakrą 3000 osób w zamku. Opactwo opustoszało pod koniec XVIII wieku..."- źródło "Przewodnik Wiedzy i Życie. Irlandia."

Udało nam się zobaczyć jedynie Muzeum- usytuowane w krypcie- w którym znajduje się oryginalny Krzyż Świętego Patryka (Św. Patryk odwiedził Cashel  w 450r.) oraz inne rzeźby kamienne jak rownież przedmioty użytkowe wykonane z metali szlachetnych; jednym z eksponatów jest również pióro Królowej Elżbiety II, która odwiedziła Cashel w 2011r...
Krzyż Świętego Patryka
Przedmioty ze złota i srebra.
Średniowieczne herby
Pióro Królowej Elżbiety II
...oraz Salę Kantorów (Hall of The Vicars)- zbudowaną w XV wieku dla chórzystów z Cashel. Drewniane sklepienie nie jest oryginalne, ale zostało zrekonstruowane według średniowiecznego projektu. Jest zbudowane z drewna dębowego, ozdobione  pięknymi wspornikami- aniołami. Podobno niektóre z nich są oryginalne.
Sklepienie z drewna dębowego...
...i wsporniki- anioły z polichromowanego drewna.
...i inne obrazki z Sali Kantorów...
Pomieszczenie kuchenne poprzedzające Salę Kantorów.
Przed opuszczeniem Cashel w deszczu i przy niemalże zdzierającym skalp wietrze strzeliłam jeszcze fotkę pod tytułem "widok z Rock of Cashel"....
Widok rozciągający się z Rock of Cashel (przy słonecznej pogodzie prawdopodobnie przepiękny) z widocznymi ruinami opactwa Hore.
...i czym prędzej pobiegliśmy do samochodu. I pewnie na rozgrzewkę popijalibyśmy przygotowaną na drogę gorącą herbatkę z termosu, gdyby Maleństwo podczas otwierania drzwi nie stłukło tegoż termosu zawierającego rozgrzewający napój  :-). Pozostało nam więc jedynie ogrzewanie samochodowe, którego nie zawahaliśmy się użyć ;-)

W naszym hostelu w Fossie zameldowaliśmy się dość wcześnie. Po wniesieniu bagaży zdecydowaliśmy się jeszcze odwiedzić kilka pobliskich miejsc. Właściciel hostelu polecał nam przejazd Przełęczą Dunloe (Gap of Dunloe), ale kiedy zobaczyłam tę ścieżkę (bo drogą tego absolutnie nazwać nie można), którą miałabym jechać...zrobiło mi się żal naszego biednego autka...a oprócz tego miałam wizję nadjeżdżającego z przeciwnej strony samochodu, z którym miałabym się na tej ścieżynce wyminąć i... ciarki mi przeszły po plecach. Na spacer do przełęczy było już za późno. Zatrzymaliśmy się więc na chwilę na przydrożnym parkingu. Maleństwo odmówiło opuszczenia samochodu z powodu nieprzyjemnej mżawki. Pospacerowaliśmy z Miśkiem, rzecz jasna pstryknęłam kilka fotek... a widok na Gap of Dunloe mogliśmy podziwiać z... sali kominkowej naszego hostelu racząc się gorącą herbatką (z prądem oczywiście) :-/
Gdzieś tam za drzewami, pomiędzy górami rozciąga się urokliwa Przełęcz Dunloe....

Okolicę można również zwiedzać z pozycji pasażera takiego dwókołowego wózka konnego ;-)
Konik (pewnie ten od wózka) we własnej osobie :-)
Na zakończenie dnia zajrzeliśmy- dosłownie- za furtkę Killarney National Park, ale warunki atmosferyczne nie pozwoliły nam cieszyć się spacerem :-(. Z resztą cała nasza wyprawa przebiegła z towarzyszeniem deszczu i wiatru, co trochę pokrzyżowało nasze plany. Nawet mój aparat przemókł do suchej nitki i następnego dnia odmówił współpracy :-(...ale o tym wkrótce.
XIX- wieczny kryty strzechą domek w Parki Killarney.
Zwiastuny wiosy...
 Pozdrawiam...A ciąg dalszy relacji z naszej wyprawy już niebawem :-)

2 komentarze:

  1. Witaj! Moja kochana SIS:)) Tak dawno Ciebie nie było i Twoich cudnych podróżniczych opowieści. Pamiętam to zdjęcie na początku z maleństwem w nosidełkach i utrudnieniach zwiedzania z powodu braku zmotoryzowania i Skarbeczka noszonego na plecach. No ale już teraz Maleństwo duże!! Jesteście zmotoryzowani, więc wyprawa całą gębą. Tylko ta Wasza ....pogoda i przygody nieprzewidywalne. A to deszcz lub mżawka ... a to termos pobity i brak rozgrzewacza, ale to nic bo krajobrazy przepiękne i przeżycia niezapomniane.
    Gratuluję udanego wyjazdu i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam Twoja Sis:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz Sis Moja Droga:-). Rzeczywiście z Maleństwem na plecach łatwo nie było, choć również miało to swoje uroki ;-). O naszych nieprzewidywalnych przygodach będzie w kolejnych postach (choć dla Ciebie akurat nie będzie efektu zaskoczenia, ponieważ o wszystkim wiesz niestety) mam nadzieję, że zajrzysz tu mimo wszystko ;-). Pozdrowionka. Buźka :-*

      Usuń