Translate

wtorek, 26 sierpnia 2014

Wakacyjny pamiętnik. Rzymskie wakacje. Niedziela w Watykanie.

Jeszcze zanim wyruszyliśmy w naszą wakacyjną podróż próbowaliśmy zakupić- albo raczej zamówić, bo później okazało się, że odbywa się to bezpłatne- wejściówki na audiencję generalną u papieża, która zwykle odbywa się we środy w godzinach porannych (dla zainteresowanych link tutaj klik). Otrzymaliśmy jednak odpowiedź negatywną, ponieważ w lipcu papież urlopuje i audiencji generalnych nie udziela :-(. Zdecydowaliśmy więc, że do Watykanu udamy się w niedzielę, w samo południe na "Anioł Pański". Tak też uczyniliśmy.

Dystans między naszą bazą, a Watykanem pokonaliśmy w 20 minut (lokalizacja domu Gabrielli jest na pawdę świetna- nie hałaśliwe miasto, a wszędzie blisko). Pokręciliśmy się jeszcze kilka dodatkowych minut, w celu znalezienia miejsca parkingowego i znależliśmy takowe jakieś 500 metrów od Placu Świętego Piotra,czyli całkiem nie źle jak na niedzielne południe w szczycie wakacyjnym ;-)

Mimo upału, Misiek pokonał dystans bez większych problemów, więc na miejscu byliśmy niewiele po 11:00. Znaleźliśmy zacienione miejsce pod kolumnami i tam oczekiwaliśmy z niecierpliwością na rozpoczęcie spotkania z Franciszkiem.
Maleństwo chłodzi się w cieniu pod kolumnami ;-)
Kiedy pojawiliśmy się na placu, ludzi było niewiele, ale im bliżej 12:00 tym bardziej plac się zapełniał.



Około 11:30 w małym okienku w oddali pojawiła się makatka w kolorze biskupim, ze znakami papieskimi. Wszyscy zaczęli bić brawo... A ja... stałam trochę rozczarowana... To okienko...jest usytuowane tak wysoko i tak daleko, że praktycznie ktokolwiek mógłby tam stanąć i powiedzieć, że jest papieżem, a ja bym musiała uwierzyć :-/.
Czerwona strzałka wskazuje okno, w którym pojawi się Papież Franciszek
Na szczęście po bokach placu umieszczono wielkie telebimy, na ekranie ktorych można było zobaczyć Papieża Franciszka w całej okazałości :-).

Franciszek pojawił się w oknie punktualnie i...przemówił w języku włoskim. Zrozumiałam z całej jego wypowiedzi (oczywiście włoskiego nie znam kompletnie oprócz słów "Felicita" i ".. ti amo- to znaczy kocham, ti bacio- całuję ciebie... ;-), że wita turystów i mieszkańców.

Sądziłam, że podobnie jak Jan Paweł II czy Benedykt wypowie choć po jednym zdaniu w kilku językach- między innymi po polsku... Papież Franciszek nie kopiuje swoich poprzedników.... Czy to dobrze, czy źle? Nie mnie to oceniać... Całe spotkanie z Papieżem trwało nie dłużej niż kwadrans. Moje refleksje?...Cóż.. Byłam, widziałam...

Słow kilka o samym Watykanie. Jak wszystkim wiadomo to najmniejsze państwo świata, zajmujące powierzchnie 0,44 km2. Stolica Piotrowa liczy około 800 mieszkańców. Plac i Bazylika Świętego Piotra to najważniejsze miejsca w Watykanie. Plac okalają 284 kolumny. Górną część kolumnady wieńczy 140 posągów świętych. W centrum placu stoi obelisk, sprowadzony z Egiptu, na szczycie którego umieszczono relikwię Krzyża Świętego.


Bazylika Świętego Piotra wznosi się w miejscu męczeńskiej śmierci na krzyżu i pochówku tego apostoła. Swój aktualny wizerunek zawdzięcza takim mistrzom jak Bernardo Rossellino,  Michał Anioł czy Carlo Maderna. Jej budowa trwała od 1506 do 1626 roku. Wiele setek lat wcześniej około 324 roku Konstatntyn Wielki wybudował w tym miejscu świątynię memorialną nad grobem Świętego Piotra.

Bazylika Świętego Piotra stała się kolejnym punktem obowiązkowym naszego zwiedzania.
Budowla robi wspaniałe wrażenie...
Do bazyliki wiodą szerokie, marmurowe schody (materiał na nie został pozyskany z rozbiórki Koloseum- jak wspomniałam w poprzednim poście). Po wejściu do świątyni, w przedsionku znajduje się 5 drzwi z brązu, wiodących do właściwego wnętrza bazyliki. Jedne z nich to Brama Święta otwierana raz na 25 lat z okazji Roku Świętego, ostatnia zaś jest zwana Bramą Śmierci.
Brama Święta.
W Świątyni znajdują się 44 ołtarze, 870 kolumn, kilkaset posągów, a także liczne grobowce i sarkofagi. Zaraz przy wejściu na jednym z ołtarzy odnajdujemy słynną "Pietę" Michała Aniołą.

Tutaj również znajduje się grób naszego Świętego Jana Pawła II. Wielu ludzi przychodzi tu ze swoimi troskami, problemami, modlitwami. I my również zatrzymaliśmy się przy grobie na dłużej...

Przy grobie Jana Pawła II.
W centrum świątyni znajduje się ołtarz papieski z baldachimem- dzieło jednego z najwybitniejszych artystów baroku Giovanniego Berniniego. Do wykonania ołtarza artysta użył brązu zrabowanego z rzymskiego Panteonu.

Ołtarz papieski znajduje się 7 m nad grobem Świętego Piotra. Od ołtarza prowadzi zejście do jego krypty, ktora nie jest dostępna dla zwiedzających.




Nad ołtarzem, na wysokości 132 m znajduje się zaprojektowana przez Michała Anioła kopuła, której wnętrze pokryte jest freskami.


Nieopodal zdajduje się trzynastowieczny posąg Świętego Piotra na tronie.

I jeszcze kilka obrazków z bazyliki.



 
 
  
Lista wszystkich papieży.
Podczas naszego pobytu w Italii raz jeszcze odwiedziliśmy Watykan, a właściwie Muzeum Watykańskie. Mieliśmy w planie zwiedzić je w tę niedzielę właśnie,  ale okazało się, że nie możemy tego uczynić z tej prostej przyczyny, że w niedzielę jest poprostu nieczynne. Może to i lepiej, bo byliśmy bardzo zmęczeni (zwłaszcza Misiek).

Tak więc po włoskim obiadku, błądzeniu w watykańskich uliczkach (nawigacja znowy zwariowałą i woziła nas w kółko), wjechaniu pod prąd w jednokierunkową i wyjeżdżaniu tyłem wraz z głośnym wyciem klaksonów tych, których zablokowałam, wzięciu sprawy w swoje łapki przez Miśka (nie posłuchał ogłupiałęgo GPS-a i tak wyjechaliśmy na drogę prowadzącą do bazy)- dotarliśmy do domu Gabrielli.

Na następny dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie cmentarza Etrusków. Co z tego wynikło i gdzie w końcu się "wylądowaliśmy" już niebawem.

Pozdrawiam

Ps. Przy pisaniu tego posta korzystałam z informacji zawartych w przewodniku "Pocket Explore! Guide. Rzym i Watykan" wydawnictwo ExpressMap (więcej informacji tutaj klik). Swoją drogą bardzo przydatna w podróży i poręczna książeczka :-)

sobota, 23 sierpnia 2014

Wakacyjny pamiętnik. Rzymskie wakacje. Colosseo.

Poranek przywitał nas słońcem, a nawet nieznośnym upałem :-/ Jakże wspaniałe jest irlandzkie lato. O upale w Irlandii można powiedzieć już wtedy gdy słupek rtęci na termometrze przekracza 20 stopni ;-), a tu prawie 40... Uuuu...Choć weź i smołę gotuj (jak mawiał mój ulubiony Pawlak lecąc do Ameryki ;-)

Tak czy owak nie mając wyboru- bo w końcu jaki wpływ mamy na pogodę, czy palące słońce- zapakowaliśmy się do auta i udaliśmy się według planu do centrum Rzymu. Trochę błądziliśmy wśród wąskich uliczek, zwodzeni przez naszą nawigację, która pogubiła się kompletnie (chyba nastąpiła wakacyjna zmiana ruchu i niektore uliczki stały się jednokierunkowymi, inne zostały wyłączone z ruchu). W końcu w oddali ukazała się naszym oczom znajoma z przewodników budowla :-)

Misiek na starcie. W oddali kościoły Santissima Nome di Maria i Santa Maria in Loreto i Ołtarz Ojczyzny
Via Fori Dei Imperiali. Ruiny kościoła Santi Cosma e Damiano

 Długa ulica  Via Dei Fori Imperiali, wiodąca do Koloseum jest wyłączona z ruchu samochodowego, co przy tak upalnej  pogodzie i dystansie stało się nie lada wyzwanie dla Miśka. Nawet zastanawialiśmy się, czy nie skorzystać z usług rikszarza. Jakoś sobie jednak poradziliśmy, a w zasadzie Misiek poradził (jego T- shirt po tym "spacerku" można było dosłownie wykręcać).

Via Fori Dei Imperiali została wybudowana w latach międzywojennych z inicjatywy Benito Mussoliniego, którego ego było tak wybujałe, że uważał siebie za następcę cezarów. Podobno patrząc na Via Dei Fori Imperiali z miejsca, gdzie zaczyna się aleja, można zobaczyć, że jest ona  "Prosta niczym ostrze miecza"- tak życzył sobie dyktator. W przewodniku Pascala znalazłam informację, iż jest to ulica ruchliwa i szeroka... Hmmm... Aktualnie jak, wspominałam wcześniej, ulica jest wyłączona z  ruchu samochodowego, a z racji licznych, remontów, renowacji, ustawionych rusztowań i ogrodzeń z płyty wcale nie sprawia wrażenia szerokiej.

Idąc wzdłuż ulicy- pomiędzy Ołtarzem Ojczyzny, a Koloseum obowiązkowo należałoby odwiedzić kilka miejsc takich jak: Forum Juliusza, Forum Trajana, Forum Augusta, kościoły Santa Maria in Loreto, Santissima Nome di Maria i Santi Cosma e Damiano. My niestety tego nie uczyniliśmy :-(  Już wcześniej ustaliliśmy, że lepiej abyśmy obejrzeli mniej a dokładniej i na miarę sił Miśka. Tak więc staraliśmy się skupić na Koloseum. Dodam, że nawet mnie i Maleństwo (które żywym i wytrzymałym dzieckiem jest) w taki upał siły opuściły, że o Miśku nie wpomnę... 

Koloseum (Amfiteatr Flawiuszów) zostało zbudowane w I wieku n.e. Obwód Koloseum to 527 m, wysokość prawie 50 m,  a znajdyjące się wewnątrz amfiteatru trybuny mogły pomieścić ponad 75 tysięcy widzów. Składało się z 4 kondygnacji i było prawdziwym arcydziełem architektonicznym.

 

Patrząc dzisiaj na Koloseum aż trudno wierzyć, że ściany wewnątrz były wyłożone marmurem, liczne zdobienia były wykonane ze szczerego złota. W okresie średniowiecza i renesansu te kosztowne materiały zostały wykorzystane do rozbudowy papieskiego Rzymu. Pierwotnie wykorzystano do tego celu marmur, który odpadł ze ścian podczas trzęsień ziemi. W pewnym momencie zaczęto amfiteatr wręcz rozbierać. Wydobyty stamtąd materiał posłużym między innymi do budowy marmurowych schodów w Bazylice Św. Piotra.



W Koloseum odbywały się między innymi walki gladiatorów, polowania na dzikie zwierzęta, a w przerwach... egzekucje skazańców.
Mówi się również, że było to miejsce mordu chrześcijan. Fakt ten upamiętnia krzyż wewnątrz budowli.
Znalazłam również taki zapis- ciekawostkę w Wikipedii:
"Nie ma żadnych dowodów na to, jakoby w Koloseum miały odbywać się masowe mordy na chrześcijanach, gdyż informacje o tym pojawiają się dopiero od XVII wieku. Bezsprzecznym natomiast jest fakt, iż w czasie przerw pomiędzy walkami gladiatorów dokonywano egzekucji skazańców, nieraz w wymyślny i krwawy sposób. Natomiast jako miejsce egzekucji chrześcijan podaje się Cyrk Nerona, który położony był na Wzgórzu Watykańskim".


W Koloseum znajdują się windy, podjazdy i wszelkie udogodnienia dla osób niepełnosprawnych. Osoba na wózku praktycznie może zobaczyć każdą kondygnację budowli.

Przy Piazza del Colosseo, tuż przy wejściu do Koloseum, wznosi się jeden z najlepiej zachowanych starożytnych zabytków- Łuk Konstantyna z 315r.
"Budowla była wyrazem wdzięczności Senatu i ludu wobec cesarza Konstantyna za dziesięciolacia sprawowania przez niego władzy i zwycięstwo nad Maksencjuszem"- źródło "Pocket. Explore! Guide. Rzym i Watykan", Wyd. ExpressMap.


A chwilę odpoczynku, z pyszną, prawdziwie właską pizzą i tiramisu, odnaleźliśmy tuż za rogiem Via Dei Fori Imperiali w restauracji Massenzio (więcej tutaj klik).
Włoska pizza nie ma nic wspólnegą z tą, którą kupujemy w naszych rodzimych pizzeriach. Ciasto jest cieniutkie i chrupkie, a sama pizza prosta i bez żadnych udziwnień, ze świeżych składników.

Z przyjemnością powróciliśmy do naszej bazy. W zacienionym leaving roomie zawsze panował przyjemny chłód. Przy lampce włoskiego czerwonego wina  omawialiśmy plany na następny dzień.
A jako, że następnym dniem była niedziela, więc zdecydowaliśmy się na Watykan. C.D.N

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu





piątek, 22 sierpnia 2014

Wakacyjny pamiętnik. Rzymskie wakacje. Lago di Bracciano.

Pierwszy dzień naszego pobytu spędziliśmy pod znakiem lenistwa. Rano popędziłam do pobliskiego sklepiku i zakupiłam masę włoskich wiktuałów.

Czy pisałam już jak uwielbiam włoskie jedzenie??? ;-) Wiem... wiem... pisałam, ale powtórzyć raz jeszcze muszę. Ach...te przepyszne, rozpływające się w ustach sery, wspaniałe długodojrzewające szyneczki, te delikatne, sprężyste focaccie... hhhmmmm...  Takie rzeczy tylko w Italii ;-).

Zasiedliśmy na naszym patio, co okazało się niezbyt trafnym pomysłem. Nie mieliśmy poprostu świadomości jaki żar leje się z nieba. Nasz apartament na parterze dwukondygnacyjnego domu, dawał przyjemny chłód- w związku z tym wydawało nam się, że na zewnątrz nie jest aż tak gorąco...A było chyba ze 35 stopni :-/.

Wejście do naszego apartamentu
Resztę dnia spędziliśmy odpoczywając po naszej podróży i dopiero wieczorem zdecydowaliśmy się na zwiedzenie niedalekiej okolicy. Wybraliśmy się nad Lago di Bracciono- jezioro wulkaniczne powstałe w kraterach wygasłych wulkanów. Bracciano (tę samą nazwę nosi również miejscowość nad jeziorem) położone jest w górach Sabatini. Woda jest krystalicznie czysta, ale dno jest ciemne jak magma i nieco kamieniste. Nie przeszkadzało nam to i z przyjemnością popływałyśmy i powygłupiałyśmy się z Maleństwem.

Mimo, że pora była dość wczesna- bo około 18:00- plażowiczów już nie było, a pobliskie kramiki i wypożyczalnie sprzętu wodnego właśnie się zamykały. Byłyśmy jedynymi kąpiącymi się osobami, mało tego byliśmy jedynymi osobami na plaży na przestrzeni kilku kilometrów.

Lago di Bracciano
Kamieniste, ciemne dno Lago di Bracciano
Miejscowość Bracciano to niewielkie, urocze miasteczko położone na wzgórzu nad jeziorem, słynące ze średniowiecznego zamku Orsini- Odescalchi. W tym zamku organizowali przyjęcie weselne między innymi Tom Cruise z Katie Holmes i Eros Ramazzotti z...kolejną ze swoich żon ;-).

Castello Orsini- Odescalchi.
Zamek widziany znad jeziora
Lawendowy sklepik w ulubionym kolorzee Maleństwa ;-)

Urocze wąskie uliczki Bracciano.
Do bazy (czyli domu Gabrielli) dotarliśmy kiedy było już całkiem ciemno. W furtce powitał nas Zeus- pies właścicielki, który mimo swej potężnej postury jest niebywale łagodny. Szczególnie Maleństwo zaprzyjażniło się z Zeusem. Ku mojemu przerażeniu lizał ją po twarzy i dawał się ugniatać, przytulać  i czesać szczotką...

Zeus
Na następny dzień zaplanowaliśmy pierwszy wyjazd do Rzymu i zwiedzanie Koloseum. I o tym właśnie będzie w następnym poście :-)

Pozdrawiam.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Wakacyjny pamiętnik. Rajd Calais- Genova- Rzym ;-)

Z Calais wyruszyliśmy około 8:00 po francuskim petit dejeuner, jaki zaserwował nam nasz hotel za jedyne 4,99€. Pyszne francuskie bagietki, tosty, dżemik, miód, nutella, kawa, jogurciki. Mniam.... Nie rozumiem dlaczego niektórzy goście narzekają na jakość i wysoką cenę śniadania. Co jak co, ale śniadanka w Premiere Classe są pyszniutkie i tanie.

Jeśli zaś chodzi o pokoje to mogę ponarzekać, bo tym razem w naszej mikroskopijnej łazience pojawiły się mikroskopijne mrówki  ;-( . Maleństwo serio się przestraszyło.  Jeden poranek z mrówkami w łazience można wytrzymać ;-), ale rezerwując miejsce w tym samym hotelu w drodze powrotnej zastrzegłam, że nie chcę pokoju nr 18 (to ten z mrówkami).

Europejska sieć dróg jest doskonała, ruch umiarkowany i samochód prowadzi się z przyjemnością. Tak więc mknęliśmy autostradami przez kraje Beneluxu, Niemcy, Szwajcarię do Italii. Zdecydowaliśmy się nie jechać przez Francję (mimo, że droga byłaby o kilkadziesiąt kilometrów krótsza), ponieważ tam autostrady są płatne. Dodatkowo musielibyśmy uiścić opłatę za przejazd przez ponad 11- kilometrowym The Mont Blanc Tunnel, która wynosi ponad 40€. Wybraliśmy trasę przez Szwajcarię gdzie również musieliśmy zakupić winietę (niestety możliwy jest zakup tylko rocznej winiety za kwotę około 40€), ale podsumowując zaoszczędziliśmy kilkadziesiąt euro.

A widoki w Alpach szwajcarskich... niesamowite. Trudno było skupić się na prowadzeniu... Szkoda, że nie mogliśmy się zatrzymać (bo czas naglił a kilometrów do Genui, gdzie zarezerwowaliśmy nocleg, zostało jeszcze ho,ho albo jeśzcze więcej ;-). Chętnie spędziłabym tam kilka godzin oddychając ostrym górskim powietrzem i podziwiając alpejskie krajobrazy. Nie miałam nawet okazji, aby pstryknąć kilka zdjęć, ale uwierzcie na słowo- cudnie. Eeeech... Nasza winietka jest wciąż aktualna... Gdyby tylko Szwajcaria była bliżej ;-).

Plan został wykonany. O godzinie 23:30 zajechaliśmy pod drzwi naszego hotelu, który polecam wszystkim, którzy będą w okolicy.

Albergo Birra tak się ów hotel nazywa (tu stronka hotelu) usytuowany jest tuż przy zjeździe z autostrady i mieści się w starym zabytkowym browarze. Stylowe, klimatyzowane pokoje są przestronne i niezwykle czyste z dużą łazienką. W cenie pokoju wspaniałe śniadanie we włoskim stylu, w formie szwedzkiego stołu: przepyszna świeżoparzona kawa z pianką z mleka, świeże owoce, talerz z włoskimi specjałami- szynką i serem, focaccia, croisanty, tarty... Kocham włoskie przysmaki...

Vis a vis hotelu znajduje się restauracja z pubem Fabrica Birra, gdzie można skosztować lokalnego piwa. Goście hotelowi otrzymują tam zniżki. My jednak nie skorzystaliśmy z oferty :-(, gdyż po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę.

Budynek Albergo Birra. Zdjęcie źródło booking.com
Włoskie śniadanko ;-). Zdjęcie źródło booking.com
Tymczasem Mój Genialny Małżonek wpadł na wspaniały pomysł zjechania z autostrady, w celu nawiedzenia znanego ze starego szlagieru kurortu Portofino.


Myślałam, że to serio kilka kilometrów- bułka z masłem, a to.... szkoda gadać. Nie dość, że droga niesamowicie wąska (tak wąska, że kłopot sprawia minięcie się z samochodem z naprzeciwka), nie dość, że tłok na trasie (samochody, autokary, motory rowery i piesi), to jeszcze zgubiliśmy się w sieci wąskich uliczek, a nasza nawigacja zwariowała i kilkadziesiąt minut kręciliśmy się w kółko. Już miałam Miśka zabić ;-)... ale w ostatniej chwili się zrehabilitował, przewertował mapy i jakimś cudem wróciliśmy na autostradę. Czy Portofino warte było nerwówki jaką sobie  zafundowaliśmy...hmmm...z perspektywy czasu...jak najbardziej!!! ;-)





Kiedy już zdołaliśmy wydostać się na prostą- czyli autostradę pomknęliśmy wprost na...nie...wcale nie na Rzym ;-) To byłoby zbyt proste przecież... Mój Genialny Małżonek zaplanował jeszcze krótką wizytę w Pizie...





Krzywa wieża, która była głownym celem naszego przystanku w Pizie, to jedna z najbardziej znanych budowli na świecie, odwiedzana przez 10 tysięcy turystów rocznie. W rzeczywistości nie jest wieżą ale prawie 59-metrowa dzwonnica. Jej budowę rozpoczęto w końcu XII wieku, a cała jej budowa trwała 177 lat. Zaraz po rozpoczęciu budowy wieża zaczęła się chylić i mimo prób korygowania tego defektu, wciąż się pochyla. W chwili obecnej odchylenie od pionu wynosi około 5m (podobno rocznie pochyla się o 1 mm).
Udało nam się dostać do środka wieży (mimo długaśnej kolejki).
To nachylenie wewnątrz spowodowało- przynajmniej u mnie i Maleństwa- zawroty głowy i utratę równowagi. Prawdopodobnnie to błędnik wariuje. Jeszcze jakieś 10 minut po wyjściu odczuwałyśmy z Maleństwem lekki dyskomfort. Miałam wrażenie jakby jedna z moich nóg była krótsza.
Za to Miśkowi nachylenie w wieży... poprawiło samopoczucie. On nie odczuwał tego co my z Maleństwem, a wręcz przeciwnie jego problemy z równowagą na chwilę ustały. Dziwne...

W Pizie zjedliśmy małe co nieco i cali upoceni- bo upał był nieznośny-wyruszyliśmy w dalszą drogę. Już wtedy zatęskniłam za irlandzkim rzeźkim powietrzem ;-)

Pędziliśmy autostradą mijając wspaniałe krajobrazy Toscanii. I nic nie zakłócałoby naszego spokoju gdyby...nie bramki na autostradzie. Nie, żebym miała coś przeciwko płaceniu- bo miałam świadomość, że we Włoszech autostrady są płatne, ale...wkurza mnie ta durna mechanizacja (jak Pawlak w "Nie ma mocnych" powiadał).
Rzadko zdarza się bariera płatna z siedzącymi w okienkach paniami (panowie się też czasami zdarzaja). Nasz samochód ma kierownicę z prawej strony więc teoretycznie to Misiek powinien obsługiwać automaty. Niestety nie zawsze jest w kondycji na tyle dobrej, żeby ponaciskać te wszystkie guziki. Więc ja zatrzymuję zamochód, biegnę dookoła auta wrzucam monety, a ten durny automat wypluwa je spowrotem, albo nie chce przyjąć banknotu, a tu auta za mną już trąbią. No żesz...

Ściemniało się już kiedy dotarliśmy do naszej bazy.

Kilka miesięcy wcześniej znaleźliśmy fajną stronkę ownersdirect.co.uk i z tej właśnie stronki zabukowaliśmy niedrogi apartament 25 kilometrów od Rzymu. Wcześniej korespondowałam z właścicielką- Gabriellą i to właśnie ona powitała nas przy furtce. A powitała nas jak... starych dobrych znajomych. I... strasznie miło się zrobiło. Gabriela okazała się wspaniałą gospodynią, zawsze służącą dobrą radą i pomocą. Do tego to niezwykle silna kobieta. Nie mogłam uwierzyć kiedy powiedziała mi, że ma....80 lat. Jeździ autem jak szalona, wiecznie coś załatwia przez komórkę, komputer nie ma dla niej tajemnic, a do tego jest elegancka, zgrabna, wyprostowana... nie dałabym jej więcej niż 60. Opiekuje się swoim mężem- parkinsonikiem. Mówi, że łatwo nie jest...Skąd ja to znam...

Jeśli chcielibyście kiedyś zatrzymać się w okolicach Rzymu, zdecydowanie mogę polecić apartament w domu Gabrielli. Więcej informacji tu klik.


A o naszych rzymskich wakacjach już niebawem.

Pozdrawiam.

C.D.N.