Wszystkiemu winne wakacje i nasze wielkie wakacyjne plany. Czasami myślę, że wręcz szaleńcze plany- bo kto normalny zdecydowałby się na pokonanie prawie 9 tysięcy kilometrów w poszukiwaniu wakacyjnej przygody???
Niebieska linia to odległość jaką pokonaliśmy- oczywiście z przerwami- w jedną stronę :-) |
Naszą biedną, kochaną kocię ulokowaliśmy w sprawdzonym hotelu dla kotów. Pożegnanie było tragiczne- Maleństwo płakało jak bóbr.
Zapakowaliśmy pełen bagażnik- 2 walizy, karton medykamentów, bez których Misiek żyć nie może ;-), torba z wałówką, a do tego torebek , torebeczek i plecaczków z pięć jeszcze. Samochód sprawny- sprawdzony przez specjalistę i przygotowany do jazdy w Europie (konieczne naklejki na światła). GPS z aktualnymi danymi zamontowany (nie wiem jak dotychczas radziliśmy sobie bez tego urządzenia- uwierzycie, że jeździliśmy z mapą na kolanach i w jakiś cudowny sposób, choć z niemałymi przygodami, trafialiśmy do celu?).
Tak więc 1 lipca o godz. 8:05 prom linii Irish Ferries o wdzięcznej nazwie Ulysses, z nami i naszym dobytkiem na pokładzie, opuścił irlandzką ziemię.
W oddali widać jeszcze zarys lądu...żegnamy naszą Zieloną Wyspę na 45 dni |
Po trzech godzinach dobiliśmy do portu Holyhead w Walii. Stamtąd tylko rzut beretem- jakieś 600 km z haczykiem- do Folkestone, skąd Eurotunelem mieliśmy przedostać się do Francji. Dystans pokonaliśmy dość gładko i bez większych problemów. O dziwo, po raz pierwszy nie było jakichś tragicznych korków na autostradach- jak to bywało w latach poprzednich.
Na miejscu byliśmy nawet ponad godzinę przed czasem, a że kupowaliśmy bilet uwzględniając osobę niepełnosprawną z problemami ruchowymi okazało się, że możemy skorzystać z przejazdu najbliższym pociągiem.
I tak już o 21:00 czasu lokalnego "rozkulbaczyliśmy się" w naszym maleńkim pokoju hotelowym w Calais. Noclegi dużo wcześniej bukowaliśmy głownie poprzez portal internetowy booking.com .
Jak we wcześniejszych latach, nocowaliśmy w hotelu Premiere Classe (nie sugerujcie się nazwą z I klasą hotel nie ma za wiele wspólnego ;-). Hotel oferuje maleńkie pokoiki ensuite. Na jedną noc idealnie- niedrogo i zaledwie kilka kilometrów zarówno od Eurotunelu jak i od portu promowego.
Zasnęliśmy wcześnie, bo następnego dnia mieliśmy w planie pokonanie około 1200 km (to Misiek wymyśla mi takie zadania specjalne ;-).
Czy nam się udało?.. O tym i naszej dalszej podróży już niebawem ;-)
Pozdrawiam gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz