Translate

piątek, 30 maja 2014

Lato lato....już po lecie :-(

Dawno tutaj nie zaglądałam: po części z lenistwa, po części z braku "natchnienia" ;-).

A tu....lato rozpoczęło się w Irlandii.

Jak już wcześniej wspominałam, Irlandia ma swój własny celtycki kalendarz, w którym to pory roku zaczynają się i kończą w nieco innym terminie niż w innych krajach europejskich. Tak więc od 1 maja mamy irlandzkie lato, które prawdę mówiąc swoją aurą mało różni się od irlandzkiej zimy, wiosny czy jesieni. Generalnie- lato nas nie rozpieszcza. W zeszłym roku  jedynie nastąpiła jakaś anomalia pogodowa i stało się- było upalnie i słoneczne, czego nie pamiętam ani ja- mieszkająca na wyspie ponad 10 lat, ani najstarsi nawet Irlandczycy ;-). Sama tych największych zeszłorocznych upałów nie zaznałam, gdyż okres wakacyjny w większości spędziliśmy poza Irlandią.

Ale ale...dosyć tych narzekań. Czasami nawet i tutaj zza chmur wychodzi słońce, czasami i tutaj wiatr przestaje dmuchać a deszcz przestaje padać. I takich dni kilka mieliśmy w maju.  A  że każdy promyk słońca trzeba wykorzystać - spacerowaliśmy po plaży, chodziliśmy do parku i staraliśmy się spędzać czas na zewnątrz.

Zarówno w naszej okolicy jak i w całym Dublinie jest bardzo wiele miejsc zielonych- mniejszych lub większych skwerków czy parków, gdzie można spacerować, wygrzewać się leżąc na trawie, grać w piłkę, jeździć alejkami na hulajnodze czy rowerze, wyprowadzać psy. W pierwszej chwili byłam trochę zdziwiona faktem, że tutaj trawniki nie służą temu aby...być po prostu trawnikami. Tutaj każdy trawnik jest czynnie użytkowany- ktoś gra w piłkę, dzieciaki biegają boso, psy aportują. Wspominając ojczyste realia mam w głowie obraz skrawków zieleni obowiązkowo z tabliczkami: "zakaz chodzenia po trawie", "wstęp wzbroniony" czy "szanuj zieleń".

Korzystając z  słonecznych chwil wybraliśmy się do pobliskiego St. Anne's Park. Park jest drugim pod względem wielkości parkiem w Dublinie. Na terenie parku można znależć:  korty tenisowe, pole golfowe, plac zabaw, ogrody, restaurację i muzeum usytuowane w dawnych stajniach, sztuczny staw, rzekę, wiele gatunków drzew, a prócz tego dzikie zakątki i pozostałości zabytkowych budowli.

W ogrodzie różanym zakwitły tylko różę pienne. Można je wąchać albo się w nich zaczaić albo...powbijać sobie kolce tu i ówdzie ;-)
Dzikie zakątki St. Anne's Park mogą służyć do zabawy w Tarzana albo odkrywcę. Tu Maleństwo właśnie odkrywa jeden z dzikich zakątków.
Maleństwo nie za bardzo lubi ten park, ponieważ jakość nawieszchni asfaltowej parkowych alejek nie pozwala rozwinąć odpowiedniej (dla Maleństwa oczywiście) prędkości na flikerze. Ale bez flikera może być ;-).
Patrząc na Maleństwo widzę jak szybko dorasta. Myślę, że to już ostatnie chwile na placu zabaw. Po prostu jest już dużą dziewczynką. Z jednej strony cieszy mnie to, że powoli staje się poważną partnerką do rozmów, że możemy wspólnie grać w Scrabble lub Monopol... Z drugiej jednak strony smutno mi... że czas płynie tak szybko i niebawem moja mała dziewczynka stanie się dorosła...i pewnie za lat kilka wyfrunie z rodzinnego gniazda.
Tymczasem jednak każdy napotkany plac zabaw musi być bezwzględnie zaliczony :-).


Wracając do historii St. Anne's Park- został on założony przez rodzinę Guinness (tak tak tę samą, która zajęła się produkcją słynnego irlandzkiego piwa) w I połowie XIX wieku.

Annie Lee Tower
Tuż przed Świętami Wielkanocnymi w parku odbyła się wielka impreza rodzinna z okazji bitwy pod Clontarf (to dzielnica, w której położony jest park). Niestety nie uczestniczyliśmy w tym wydarzeniu ponieważ byliśmy po wyprawie do County Donegal. Teraz trochę żałuję bo impreza była przednia. Wikingowie, wielkie statki, muzyka, przebieranki... Widziałam fotki, słyszałam opowieści...Szkoda, że nas tam nie było.
O tym wydarzeniu przypominają rzeźby Wikingów i statek na placu zabaw.
A tutaj ja jako piłkogłowy potwór na tronie z pnia drzewa ;-)
Podczas tych kilku letnich dni odwiedziliśmy również naszą ulubiąną plażę w Portmarnock- Velvet Strand.
Oczywiście naszym celem był spacer- nie kąpiel, choć amatorzy kąpieli  również się znaleźli.
Uwielbiam to miejsce...




Warto wspomnieć, że plaża  Velvert Strand, oprócz swoich walorów turystyczno- wypoczynkowych jest znana również jako miejsce rozpoczęcia lotu dookoła świata. To stąd właśnie 23 czerwca 1930 roku australijski lotnik Charles Kingsford Smith wystartował w swą niezwyklą podróż samolotem Southern Cross.
Pomnik upamiętniający lot dookoła świata na plaży Velvet Strandt w Portmarnock- Southern Cross Monument-         źródło tutaj.

Maleństwo z rozwianym włosem i... paczką popcornu ;-)
Nie często zdarza się nam obecnie odwiedzać centum Dublina. W okolicy mamy wiele center handlowych. Poza tym ani ja, ani tym bardziej Misiek nie przepadamy za tłumem ludzi, podążającym przed siebie jak fala tsunami niemalże, a na Henry Street tak właśnie jest. Jednakże kilka dni temu zmuszeni byliśmy podążać właśnie tą trasą. Jedyne co lubię w tym tłocznym centrum stolicy to uliczni artyści, których wielu pojawia się przy słonecznej pogodzie. Często jedni zagłuszają drugich. Można spotkać tu i malarzy i tańcerzy, magików, rzeźbiarzy w piasku, widziałam też pana z psem i królikiem (pies aportował, królik się mył- i to chyba był już cały występ), jednakże zdecydowanie najwięcej jest muzyków i właśnie zespół muzyczny nas zachwycił ostatnio. Trio składało się z dwóch gitarzystów w wieku, że tak powiem zdecydowanie emerytalnym i jednego kilka lat młodszego. I... go Johnny go, go, go...;-) Dali czadu.


I tak to skończyło się irlandzkie lato tymczasem. Ot kilku dni zimno i mokro :-(. Mam nadzieję, że to nie definitywny koniec słonecznych ciepłych dni i jeszcze irlandzka aura nas zaskoczy (pozytywnie oczywiście).

Tymczasem pozdrawiam spoglądając na ołowiane niebo. Pa.

Ps. Wow! Jakieś promyki słońca próbują przebić się przez chmury ;-)

4 komentarze:

  1. Tak, tak pamiętam choć tylko jeden spacer w St. Anne's Park i plac zabaw z Maleństwem. A lato dopadło w maju nie tyko Irlandię wle też i Polskę, my mieliśmy już ponad 30 stopni ale teraz jest tylko 16, więc zbliżenie do Dublina:) I ja też pozdrawiam z nadzieją, że już niedługo znów wróci lato. Całuski ...<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak tak..Tym razem też spacer z piłką był :-) A u nas się słońce jednak przebiło przez chmury i dzień generalnie był prawie letni (choć prawie robi wieką różnicę;-). Nawet wyszliśmy z domu. Czekamy jednak nadal na PRAWDZIWE lato.
      Pozdrowionka Sis :-*

      Usuń
  2. Ilez ciekawych informacji w jednym poscie :-) i zdjecia sliczne :-)

    Lato chyba oburzylo sie tym so napisalas i postanowilo pokazac na co je stac.. bo u nas i wczoraj i dzis.. pogoda iscie letnia byla :-) Dzis prawie caly dzien spedzilam z synkiem na plazy i nawet teraz siedze sobie jeszcze przy otwartym oknie :-)

    Pozdrawiam goraco i duzo slonka zycze.. (ale nie takiego w polskim stylu bo upalow nie znosze :p )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agatko za miły komentarz.

      Rzeczywiście mój post musiał mieć niesamowity wpływ na irlandzkie lato bo i u nas dwa ostatnie dni rzeczywiście były ładne i ciepłe :-)

      Za to dzisiaj (z okazji Dnia Dziecka chyba) pogoda znowu robi psikusa. A mieliśmy takie fajne plany na spędzenie dnia w plenerze :'-( . Mam nadzieję, że to tylko chwilowe.

      Życzę miłego przedłużonego weekendu :-) i radosnego Dnia Dziecka :-)

      Pozdrowionka

      Usuń