Translate

piątek, 14 marca 2014

Wszystko dobre co się dobrze kończy...

Nie myślcie, sugerując się tytułem posta, że mam zamiar kończyć z moim blogowaniem... Co to to nie. Myślę raczej o kończących się kłopotach... Mam nadzieję, że problemy opuszczą mnie tym razem na trochę dłużej, że będę miała wolne od problemów- taki  urlopik ;-).
Po pierwsze okazało się, że Milka ma się całkiem dobrze. Insulina jest podawana w minimalnych dawkach (4-6 jednostek, a nie jak zalecono w szpitalu 20), uzależnionych od poziomu cukru, który swoją drogą też się ustabilizował i jak na razie nie ma jakichś ogromnych skoków. Pozostałe wyniki (poziom, trójglicerydów i cholesterolu) również  oscylują w granicach normy. Nie ma jeszcze wyniku najważniejszego badania, które ma potwiedzić czy jest to cukrzyca (niestety nazwy nie pamiętam- jest to jakiś nowy rodzaj badania, którego nie znam). Wynik badania ma nadejść w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Oczywiście ani ja, ani moja siostra ani nikt z naszej rodziny nie łudzimy się i mamy świadomość, że wynik ten będzie tylko formalnością i że cukrzyca jest ;-(

Po drugie Misiek stara się być grzeczny... z baaaaardzo różnym efektem. Ale stara się... I choć wiem, że dobrymi chęciami piekło wybrukowane, daję mu kredyt zaufania (kolejny- już nawet nie liczę który) i wierzę (po raz kolejny- już  nawet nie liczę który - taka naiwna ze mnie istota) w poprawę. Cóż...podobno wiara czyni cuda... I choć wątpię, żeby to powiedzenie sprawdzało się w przypadku Miśka wciąż wierzę, że jescze się coś zmieni.

Po trzecie nadeszła sukienka (ufff...kamień z serca). Kiedy sukienkę zamawiałam przyjrzałam się stronie, poczytałam kilka opinii ( same pozytywne), wybrałyśmy z Maleństwem taką, które się jej spodobała (oczywiście w cenie w granicach rozsądku i jak najprostszą w swej formie- bez żadnych tam krynolin, falban, wielkich kokard i nawału ozdób).
Zaniepokoiłam się po trzech tygodniach, kiedy to po mojej sukience słuch kompletnie zaginął, a czas szycie+dostawa miał wynieść około 20 dni. Sróbowałam czatu na stronie firmy- za każdym razem brak operatora. Zostawiłam więc dwa maile...bez odpowiedzi. Czas mija, a tu cisza jak po śmierci organisty. Zaczęłam grzebać dogłębnie w internecie i tu dopiero trafiłam na kwiatki- aż mi się gorąco zrobiło, kiedy przeczytałam niektóre opienie. Prawie każda zaczynała się od słowa oszuści. Ludzie pisali o brudnych szmatach, które dostali zamiast zamówionych eleganckich kreacji z fotografii opublikowanych na stronie. Oczami wyobraźni już widziałam tę sukienkę dla Maleństwa: w kolorze brudnej bieli z krzywymi rękawami i kompletnie na Maleństwo niedopasowaną (mimo, że wysłałam własne wymiary). Myśl ta nieomal doprowadziła mnie do roztroju żoładka, zawału serca i depresji na dodatek. Taką już mam naturę. Lubię umartwiać się na zaś, zamiast czekać cierpliwie.
Oczywiście cierpliwiość to siostra moja rodzona, w związku z tym....  natychmiast napisałam list do customer service. Napisałam, że przeczytałam, że są oszustami i że mają mi natychmiast przesłąć sukienkę lub zwrócić pieniądze. I...odpowiedź dostałam: że właśnie sukienka jest spakowana i jutro zostanie przekazana do firmy kurierskiej. Następnego dnia przesłano mi numer przesyłki i na stronie internetowaj firmy kurierskiej mogłam obserwować jak się nasza sukienka przemieszcza po świecie- już wyruszyła...już przeleciała z miejsca A do miejsca B...a teraz z miejca B do C...już jest w Dublinie...już kurier wyruszył swym samochodem z moją sukienką na pace...już zmierza pod me drzwi...i dzwonek (a właściwie telefon, żebym wyszła do bram naszego osiedla po odbiór przesyłki) i już podpis swój składam na śmiesznym elektronicznym urządzeniu, na którym nie ma możliwości złożenia właściwego podpisu i w końcu kurier wręcza mi przesyłkę...Ufff...Drżącą mą dłonią próbuję otworzyć foliowe opakowanie, sięgam do środka...wyciągam zawartość...i  oczom mym ukazuje się...śliczna, bielutka sukienka komunijna mojej córki :-). I nie jest to żadna tam szmata, ale bardzo profesjonalnie uszyta na miarę sukienka, którą wybrało Maleństwo :-)))

Dwa tygodnie temu byliśmy w Board Gais Energy Theatre na spektaklu Swan Lake (pisałam o tym tutaj). Obiecałam, że opiszę moje wrażenia z tej nowatorskiej wersji znanego baletu ( by Matthew Bourne) więc teraz to czynię.
Zdecydowanie wolę oglądać pięknie zbudowanych tancerzy wcielających się w postacie łabędzi. Byli niesamowici. Oczywiście cała treść również miała nieco inne przesłanie niż tradycyjna wersja Jeziora Łabędziego. W pewnych kręgach z pewnością ta wersja mogłaby być uznana za profanację dzieła... Chodzi o to, że wątkiem przewodnim była nieszczęśliwa miłość dwóch mężczyzn. Jak dla mnie miłość jest zawsze miłością bez względu na to czy jest homo czy heteroseksualna, więc nie zobaczyłam w  wersji Bourne'a nieczego szokującego.
Krótko mówiąc Swan Lake by Bourne to taka "genderowaska" wersja znanego baletu (ha,ha,ha...) i jak dla mnie genialne widowisko, ze szczyptą humoru, wspaniałymi tancerzami, niesamowitą choreografią i scenografią oraz cudowną muzyką Piotra Czajkowskiego.


Dodam jeszcze, że sam budynek teatru z jego modenistycznym kształtem i niesamowitym oświetleniem (wieczorową porą;-) robi wrażenie.
Żałuję, że nie będę mogła obejrzeć "Dirty Dancing" (to jeden z moich ulubionych filmów, oglądałam go z 1000 razy, mam DVD, ale zawsze oglądam kiedy jest nadawany w TV  i wszelkie premiery idą na bok ;-), którego wystawienie planowane jest w lipcu. Niestety w tym czasie będziemy w Polsce. Jednakże gdyby ktoś znalazłby się w pobliżu i był wielbicielem "Dirty Dancing"  polecam .

I na zakończnie kompilacja kartek z Postcrossing :-)




 ...oraz dwie moje ulubione...


...bo jak wiadomo uwielbiam anioły :-)

Kolorowe Anioły

Są na świecie Anioły zielone;
One patrzą na mnie ciekawie
i w pośpiechu płoszą motyle,
kiedy biegam boso po trawie.
Gdy za oknem wciąż pada i pada,
krople deszczu kapią jak łezki,
wtedy leci do mnie z pomocą
prosto z nieba – Anioł niebieski.

A gdy zasnę, Anioły
tańczą taniec wesoły
i na fletach grają do rana;
Moje prośby i smutki,
nawet pacierz za krótki
zostawiają przed tronem Pana.
Gdy na sercu mi ciężko i płaczę,
biały Anioł smutki rozumie
i otula swymi skrzydłami
i pociesza mnie tak, jak umie.
A wesołe Anioły różowe
kiedy piję sok malinowy,
wysyłają do mnie całuski,
sto pomysłów sypią do głowy.
Kiedy dziecko jest grzeczne od rana,
złoty Anioł – czy uwierzycie? -
złotym piórem dobre uczynki
zapisuje w białym zeszycie!
Kolorowe Anioły skrzydlate
prosto z nieba niosą nam dary,
bezszelestne i niewidzialne -
ale bez nich świat byłby szary…
 Autor: Beata Kołodziej                                         

Pozdrawiam optymistycznie i życzę cudownego weekendu :-)

2 komentarze:

  1. Jestem, jestem Rudi kochana :-) i zagladam do Ciebie :-) Weny jakos ostatnio nie mam do blogowania i przyznam sie szczerze, ze bije sie z myslami czy to moje blogowanie ma w ogole sens :-/ "Zakopalam" sie we wloczkach i dziergam kocyk dla mojego synka :-) Ale dziekuje za wizyte "u mnie" :-)

    Do tylu roznosci nawiazalas w jednym poscie, ze musze teraz poskakac z mysli na mysl..

    Ciesze sie, ze szanowny pan maz zachowuje sie "lepiej".. ;-)

    Sliczna sukienke wybralyscie z malenstwem :-D Taka delikatna i dziewczeca :-D

    Piekne kartki do Ciebie/do Was dotarly :-)

    Opis spektaklu bardzo ciekawy :-) Nigdy by mi do glowy nie przyszlo, ze moze powstac taka wlasnie wersja Jeziora..

    Co do "dirty dancing".. witam w klubie :p Juz sie balam, ze jestem jedyna tak zakrecona osoba :p ktora moze ogladac ten film.. gdykolwiek leci w telewizji :p

    Przykro mi z powodu choroby siostrzenicy.. Pamietam jak kiedys spytalam znajomego ksiedza o to jak to jest mozliwe, ze jedni ludzie maja zycie uslane rozami a zycie innych to wyboista droga pod gorke.. odpowiedzial mi wtedy, ze Bog kazdemu z nas daje tyle doswiadczen ile jestesmy w stanie uniesc :-/ Czesto wracam do tej mysli i zastanawiam sie czy to na pewno jest takie sprawiedliwe.. :-/

    Pozdrawiam cieplo :-) i zycze udanego dlugiego weekendu :-)





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agato za komentarz. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz ze swego blogowania. Myślę, że Twój blog jest fajny, ciepły i chętnie się do niego wraca więc ...szkoda by było. Pozdrawiam i mimo wszystko nadal czekam na nowego posta (może pokażesz swoje szydełkowe dzieła).

      Usuń