Translate

sobota, 20 czerwca 2015

Noc pod tropikiem.

Marzeniem Maleństwa był prawdziwy biwak- taki z namiotem, ogniskiem, pieczeniem kiełbasek i pianek, z oglądanie zachodów słońca (i ewentualnie wschodów...choć ja tego nie widzę ze względu na moje zamiłowanie do spania), ze strasznymi opowieściami nocą i spaniem w śpiworze.
Stwierdziliśmy, że to niezły pomysł...A może złapiemy bakcyla biwakowania i częściej będziemy sypiać pod namiotem?

Zaopatrzyliśmy się w niedrogi trzyosobowy namiot i resztę sprzętu biwakowego i zdecydowaliśmy, że urządzimy Maleństwu kilkudniowy biwak z okazji Dnia Dziecka... Niestety prognoza pogody była bezlitosna :-(... tylko jedna noc zapowiadała się bezdeszczowa...
Lepszy rydz niż nic...
Pole namiotowe, na którym zarezerwowaliśmy miejsce okazało się jakby...luksusowe ;-).
Prawdę mówiąc w zamierzchłych czasach- pamiętających niemalże dinozaury ;-)- spędziłam wiele dni i nocy pod namiotem: jeździłam na rajdy, biwaki, obozy harcerskie i spływy kajakowe. Myłam się w rzece lub jeziorze (czasami woda była wręcz lodowata), gotowałam nad palnikiem spirytusowym,  śmieci zakopywałam w dołku wykopanym saperką, metalowe naczynia myłam piaskiem(że nie wspomnę o innych czynnościach życiowch ;-).

Nasz kemping oferował gorące prysznice, zmywalnię naczyń, pralnię, bardzo czyste toalety, segregację śmieci.  Dodatkowo był w pełni strzeżony przez całą dobę.
Polecam gorąco Eagle Point Camping (więcej informacji tutaj klik).
Eagle Point Camping położony jest na półwyspie nad malowniczą zatoką Bantry, otoczoną masywem górskim Beara Caha. To cudowne móc obudzić się wcześnie rana i napawać się tak cudnymi obrazkami. W zatoce można spotkać delfiny i wieloryby Beluga oraz foki.
Jedyną niedogodnością jaka zasmuciła Maleństwo okazał się zakaz palenia ognisk (rzecz jasna z powodu niebezpieczeństwa jakie mogłaby spowodować spadająca na namiot iskra na przykład), ale i z tym sobie poradziliśmy. Po prostu rozpaliliśmy wewnątrz grilla niewielkie ognisko i tymże sposobem upiekliśmy pianki na patyku.

Poza tym rozegrałyśmy z Maleństwem mecz w piłkarski, podziwiałyśmy kolory nieba podczas zachodu słońca no i oczywiście opowiadałyśmy straszne historie przed snem.
Prawie cały czas byłyśmy w ruchu więc nie odczuwałyśmy dość niskiej temperatury jaka zaczęła panować, kiedy słońce skryło się za horyzontem...za to Misiek...Biedny, biedny Misiek :-(
Jako, że Misiek generalnie ma problemy z mobilnością- siedział sobie na materacu przed namiotem ubrany w bluzkę, bluzę dresową i kurtkę, owinięty kocem i marzł... A noc rzeczywiście zapowiadała się dość chłodna- tylko 5 stopni.
I w stroju jak wyżej Misiek udał się na spoczynek- dodatkowo zapinając się po czubek nosa w śpiworze rzecz jasna.

Poranek powitał nas pochmurnym niebem, ale tego się właśnie spodziewaliśmy :-( Zdążyliśmy złożyć namiot i spakować nasze manatki do samochodu tuż przed deszczem, który tak się rozpadał, że nie przestawał przez kolejne dwa dni... Tak to już w Irlandii bywa...

Pozdrowionka i miłej niedzieli :-)



2 komentarze:

  1. Witaj, och witaj moja Sis<3 i pozostali biwakowicze. Wspaniały pomysł na pogodny weekend. Pole biwakowe widzę profesjonalne, a mina Maleństwa ... nic dodać, nic ująć.Grilowanie udane, tylko Miśka szkoda , że marzł, ale następnym razem na pewno będzie lepsza pogoda choć zachód słońca robi wrażenie.
    Pozdrawiam Twoja Sis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najsmutniejsze jest to, że jak to u nas bywa bardzo trudno znaleźć pogodny weekend :-( niestety. Nic tylko trzeba się zahartować i brać pogodę jaka jest ;-)
      Pozdrowionka i do zobaczenia już wkrótce :-))))

      Usuń