Translate

piątek, 25 kwietnia 2014

Wyprawa na koniec świata czyli County Donegal w trzech odsłonach. Odsłona trzecia.

Około 15 km od Glencolmcille, na zachód od drogi prowadzącej do miejscowości Ardara znajduje się Port- opuszczona wioska (a w zasadzie resztki pozostałe po wiosce) zwana też Wioską Duchów. 
Czujecie dreszcze na karku?... Niepotrzebnie ;-)  Faktem jest, że wioska wygląda na opuszczoną, a resztki domostw na zapomniane przez Boga i ludzi. Faktem jest również, że okolica mogłaby posłużyć jako sceneria filmów grozy, albo SF, których akcja toczy się po wojnie nuklearnej, ale jest to również miejsce emanujące spokojem i ciszą. Jeśli więc ktoś chciałby uciec od miejskiego zgiełku, zapomnieć o problemach polecam spacer po Porcie. Mnie jako wielbicielce filmów grozy oraz miłośniczce natury, ciszy i spokoju miejsce to bardzo przypadło do gustu :-)

 
Prawdopodobnie przed laty wioska była pierwszym morskim portem w hrabstwie Donegal i życie w niej kwitło. 
Okres wielkiego głodu, przypadający na lata pięćdziesiąte XIX wieku zmusił mieszkańców do emigracji, a pozostawione zabudowania popadły w ruinę.
Z miejscem tym wiąże się też kilka tragedii: utonięć, zatonięć statków. 
W 1576r. utonęła tutaj córka wodza klanu O'Boyle- Siobhan. Mówi się, że do wypadku doszło podczas nauki pływania w pobliskiej rzece. Wydaje się to raczej niemożliwe, ponieważ tak zwana rzeka bardziej przypomina strumień i raczej trudno byłoby w niej utonąć (no na siłę to i w łyżce wody podobno można).
"Rzeka", w której miałaby utopić się Siobhan.
Bardziej prawdopodobna wersja tej historii mówi, że Siobhan była zmuszona do małżeństwa z człowiekiem, którego nie kochała. Próbowała uciec. W porcie została pojmana przez zranionego niedoszłego małżonka, który to w przypływie niebywałej złości (wiecie jak to jest urazić męską dumę) utopił Siobhan w wodach oceanu (a być może w tak zwanej rzece).


W 1870 roku rozbił się tutaj statek płynący z Kanady do Szkocji. Jedynie 21 członków załogi uszło z życiem.
Za tych co na morzu...


Dzisiaj oprócz ruin kamiennych domów mieszkalnych znajduje się tu pohylnia (nadal używana przez rybaków, którzy nawet podczas naszego pobytu wypłynęli w morze niewielką łodzią), szczątki pomostu oraz skalista plaża.
Z Portu  prowadzi górski, malowniczy szlak pieszy, który z Maleństwem  wypróbowałyśmy odrobinę, obiecując sobie, że za parę lat, kiedy Maleństwo będzie starsze pokonamy tę trasę wspólnie i w całości.
"Mamo? A ile lat ja będę miała jak tak pójdziemy?"-spytało Maleństwo.
"Nie wiem....16, 18,20..."- odpowiedziałam
"Mama, a ile ty lat będziesz miała kiedy ja będę mieć 20 lat?"
"55"- odpowiedziałam
"To Ci mamo będzie trochę ciężko iść tak po górach, bo ty już starsza będziesz, ale ja Ci pomogę".
...Nieubłagany czas...Jednak wciąż płynie ;-)




Kolejnym celem naszego zwiedzania był Park Narodowy Glenveagh. Ale zanim do niego dotarliśmy musieliśmy pokonać kilkadziesiąt kilometrów krętych górskich dróg, podziwiać górskie krajobrazy (choćby takie)...
 
Krajobraz z przydrożnego punktu widokowego gdzieś w trasie.

...zabłądzić jakieś 3 razy, zjeść pyszne włoskie lody w miasteczku Dungloe i takie tam.
Park Narodowy Glenveagh z położonym nad Lough Veagh granitowym, XIX-wiecznym zamkiem,  jest bez wątpienia uroczym miejscem choć jak dla mnie zbyt obleganym przez turystów. 


Z parkingu do zamku można dostać się pieszo (ewentualnie na rowerze, hulajnodze lub flikerze ;-)- około czterokilemoetrową asfaltową drogą lub busem. My wybraliśmy busa. 
Nie mieliśmy zbyt wiele czasu do zwiedzania,  ponieważ do odjazdu ostatniego busa mieliśmy tylko półtorej godziny. Zamku nie zwiedzaliśmy, gdyż zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem i należy je bukować wcześniej. Mogliśmy za to podziwiać wspaniałe ogrody.

Urocze anioły...niestety prawy ciężko ranny w ramię ;-)


Prawdziwy bambus.
Park Narodowy Glenveagh jest położony w górach Derryveagh, gdzie najwyższy szczyt Errigal wznosi się na wysokość 751m n.p.m. W porównaniu choćby z Tatrami to takie sobie górki, jednakże w związku z tym, że tutaj góry wyłaniają się wprost z oceanu sprawiają wrażenie całkiem wysokich.
A tutaj prawdopodobnie Errigal- choć na obrazku wyglądał całkiem inaczej (chyba go zaszliśmy z drugiej strony :-)

Donegal żegnał nas deszczem i chłodem. To cudowne, że słoneczną pogodę mieliśmy podczas naszego pobytu. Mamy szczęście do naszych wycieczek. Mimo, że Irlandia słynie z dżdżystej aury podczas naszych irlandzkich wypraw pogoda nigdy nie zawiodła i zawsze mogliśmy się cieszyć słońcem i niemalże bezchmurnym niebem. 

Po drodze jeszcze "zahaczyliśmy" o krainę W.B Yeats'a (poeta irlandzki, noblista) czyli okolice Sligo. Pierwsze nasze kroki skierowaliśmy na cmentarz gdzie Yeats został pochowany. Poeta zmarł we Francji w 1939r., jednakże po wojnie, w 1948r. jego ciało zostało przewiezione do Irlandii i pochowane zgodnie z jego życzeniem, jakie zawarł w swym testamencie- wierszu "Pod Ben Bulben":

Tu, gdzie Bulben łysy łeb obnażył,
Yeats leży w Drumcliff na cmentarzu.
Przy drodze wiekowy krzyż stoi,
Utarty napis marmuru nie zdobi:
Tylko na głazie wapiennym tej treści
Wyryto słowa, które sam kazał umieścić:
Tak samo chłodno spójrz
Na życie i na śmierć
Nie wstrzymuj konia, jedź!


Wejście na cmentarz Drumcliffe. Rzeźba jest inspirowana poematem Yeats'a "He wishes for the Cloths of Heaven"

Grobowiec W.B.Yeats'a z cytatem pochodzącym z wiersza "Pod Ben Bulben"("...Tak samo chłodno spójrz na życie i na śmierć, nie wstrzymuj konia, jedź!")
Kościół pod wezwaniem Św. Columba wokół którego zlokalizowany jest cmentarz Drumcliffe.

"Wiekowy krzyż" z XIw.


"Bulben łysy łeb obnaża..."
Wieża z X w.
Ostatnim punktem naszej wyprawy stał się ulubiony wodospad Yeats'a, spływający do jeziora Glencar Lough.
"Jest taki wodospad..., który całe me dzieciństwo napełniał miłością"- tak o nim pisał poeta.



Szkoda, że naturalne krajobrazy, które napełniały miłością Yeats'a, zostaną niebawem oszpecone właśnie budującym się hotelem :-(.
A tutaj jeszcze jezioro Glencar Lough.



A Maleństwo najbardziej zafascynowane...jagniątkami.
Po powrocie do domu pierwszy raz sięgnęłam do utworów W.B. Yeats'a.
Poezja iście godna noblisty...

Gdybym miał niebios wyszywaną szatę,
Z nici złotego i srebrnego światła,
Ciemną i bladą, i błękitną szatę
Ze światła, mroku, półmroku,półświatła,
Rozpostarłbym ci tę szatę pod stopy,
Lecz biedny jestem: me skarby- w marzeniach,
Więc ci rzuciłem marzenia pod stopy;
Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach.

Gdybym miał niebios haftowane szaty,
Złotym i srebrnym przetykane światłem,
Błękitne, ciemne, przydymione szaty
Nocy, i światła, i półświatła,
Rozpostarłbym je pod twoje stopy.
Lecz jestem biedny, mam tylko sny,
Moje sny ścielę pod twoje stopy,
Stąpaj więc lekko, bo stąpasz po snach.

W.B. Yeats "Poeta pragnie szaty niebios"

I tym pięknym wierszem W.B. Yeats'a kończę mój przydługi post.

Pozdrawiam Kochani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz