Translate

poniedziałek, 24 listopada 2014

(Niby)Lazy weekend.

To miał być leniwy weekend...Bez pośpiechu...bez planów. Mieliśmy wstać- kiedy się wyśpimy. W planie był basen z Maleństwem, szybki obiad, a potem wyłącznie kanapowanie...
Po przebudzeniu o 10:00 ociągałam się jeszcze z wyjściem spod kołdry. O 10:15, będąc pod prysznicem nagle uświadomiłam sobie, że zupełnie zapomniałam o zajęciach z polskiego, jakie Maleństwo miało mieć na Skype o... 10:00. Wybiegłam spod prysznica o 10:20 i natychmiast połączyłam się z Panią Polonistką. Na szczęście wciąż czekała. No...głupio mi było strasznie, zwłaszcza, że sama przełożyłam zajęcia ze środy na sobotę.
I tu właśnie widzę jak mój mózg się starzeje... Zawsze staram się być punktualna i obowiązkowa. Wcześniej takie wpadki zadarzały mi się...niech pomyślę...nigdy mi się nie zdarzały...W ostatnim roku już kilka razy dałam plamę. Dodatkowo zauważyłam, że nie mam już tak podzielnej uwagi jak kilka lat temu- mogłam jednocześnie oglądać film, surfować w internecie i rozmawiać z Miśkiem na przykład. Niedawno przyłapałam się na tym, że podczas przeglądania netu nie jestem w stanie rozmawiać- kompletnie nie wiem o czym Misiek do mnie mówi..., że nie wspomnę o oglądaniu filmu- nie mam pojęcia o co chodzi.
Myślę, żę oprócz faktu, że mój mózg (jakoż i ja) przekroczył parę lat temu czterdziestkę i nie jest już taki bystry jak dawniej, winę za taki stan rzeczy ponosi również natłok obowiązków i tysiące rzeczy, o których muszę pamiętać...Bo jeśli nie ja to kto? Tak więc muszę pamiętać o: dentyście Maleństwa, rehabilitacji Miśka, szczepienie kota, odrobaczeniu drugiego kota,  wizycie u lekarza, wypisaniu recepty, zamówieniu leków, przeglądzie samochodu, opłacie za prąd, imieninach, urodzinach i rocznicach, €2 dla Maleństwa w czwartek na skrzypce, karmie i żwirku dla kotów, uzupełnieniu lodówki, obiadkach, które będą dla wszystkich smakować, opłacie za balet Maleństwa i za pianino, przepytaniu Maleństwa z tabliczki mnożenia i słówek z irlandzkiego, opłacie kwartalnej za polską TV, ćwiczeniach z Maleństwem na pianinie, gimnastyce z Miśkiem i tysiącu innych rzeczy... Powinnam chyba zacząć prowadzić kalendarz...

Ale nie o stanie mojego umysłu ma być ten post, a o naszym leniwym weekendzie :-)
Po zajęciach z polskiego okazało się, że Maleństwo nie czuje się najlepiej- stan podgorączkowy, zatkane uszy i początki kataru. Oczywiście ku niezadowoleniu mojego dziecka basen kompletnie wykluczony :-(
W grę mógłby wejść spacer... ale wszelkie znaki na niebie wskazywały, że za chwilę lunie deszcz.

Pozostały nam... domowe pielesze.
Z pomocą Maleństwa, które szalało z odkurzaczem ;-), ogarnęłam mieszkanie, a potem... Maleństwo upiekło ciasto czekoladowe :-) Takie proste, niezdrowe ciasto czekoladowe  Dr Oetker'a, do którego wystarczy dodać masło, wodę i jajka. Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na taki niezdrowy przysmak, zwłaszcza, że Maleństwo ma frajdę z samodzielnego pichcenia ;-)
Jajeczko + magiczny proszek Dr Oetker'a...

...+ szczypta miłości ;-)...
...+ garść dobrych chęci Maleństwa...
...= pyszne niezdrowe ciasto czekoladowe, które szybko znika ;-)
Weekend upłynął też pod znakiem skoków narciarkich. Od lat kibicujemy z Miśkiem naszej polskiej drużynie i z przyjemnością oglądamy wszystkie zawody. Tym razem jednak nasi trochę zawiedli... Na szczęście to początek sezonu i mamy nadzieję, że jeszcze pokażemy na co nas stać... W konkursie w Klingenthal z powodu kontuzji nie wystąpił niestety Kamil Stoch :-(

Patrząc jednym okiem na poczynania naszych skoczków, rozpoczęłam kolejną robótkę szydełkową.

A przed snem wraz z Maleństwem pogrążyłyśmy się w lekturze. Maleństwo wybrało bajki, które... stały na półce kilka lat, czekając aż dojrzeje i będzie chciała po nie sięgnąć. Można tu znaleźć opowieści z różnych stron świata, greckie mity, opowieści ze starego testamentu.Jest nawet polska bajka " The seven ravens" ("Siedem kruków"), której swoją drogą nie znałam wcześniej.

Ja zaś po raz kolejny zabrałam się za "Dzienniki 1945- 1950" Agnieszki Osieckiej.
Książkę przywiozłam z wakacji w Polsce i już kilka razy się za nią zabierałam...Nie wiedzieć czemu w ciągu ostatnich miesięcy nie przeczytałam żadnej książki...mimo, że moja półka powiększyła się o kilka nowych tytułów. To do mnie niepodobne.
Zwykle zaraz po zakupie, każdą książkę m u s i a ł a m przeczytać natychmiast- nieraz zarywając noc. Dzisiaj... wolę się porządnie wyspać... :-)))
Życzę spokojnego, pogodnego tygodnia. Pozdrawiam cieplutko :-)  

2 komentarze:

  1. No...ooo! Iście leniwy week...end :)* Ale nie martw się nie tylko Tobie zdarza się zapomnieć o czymś i zapewniam nie jest to wina przeżytych lat a po prostu natłoku spraw ::)) Na pociechę powiem, że mnie też to się zdarza. Bardzo mi przykro, że Maleństwu się zaniemogło, życzę szybciutkiego powrotu do zdrowia i tysiąc całusków:* Ale nie ma tego złego...bo robótki ręczne i lektury też są potrzebne...przede wszystkim dla ducha. Gratulacje! No to na tyle. Pozdrawiam i życzę mnóstwa leniwych weekendów:) Kochająca Sis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle Sisterko mogę na Ciebie liczyć i na komentarz długo czekać nie muszę. Dzięki Ci kochana :-))) Maleństwu nic nie jest- trochę nosem pociąga ale będzie żyć ;-) To mnie pocieszyłaś...a ja już myślałam, że jakaś demencja mnie dopadła. Żałuj, że nie mogłaś spróbować jakie pyszne ciasto Maleństwo upiekło...Mniam... Pozdrowienia, buziaczki, cukiereczki, ciasteczka :-*

      Usuń