Translate

sobota, 1 listopada 2014

Halloween'owo.

Z prastarych ksiąg znane
Wychodzą w tę noc
By w Halloween wieczór
Zabawić się móc.
By jeszcze raz poczuć 
Co ciało co ruch, 
By zmienić się w skórę
By wkraść się w czyjś duch.
Lecz z końcem wieczora,
Ty maskę swą włóż,
By nie dać się poznać,
Że zdrowy twój duch!

Halloween prawdopodobnie wywodzi się z celtyckiego obrządku Samhain. W dzień ten żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych. W Samhain zacierała się granica między światem żywych i umarłych. Wszelkie duchy- zarówno te dobre jak i złe- mogły z łatwością dostać się do świata żywych. Duchy bliskich czczono i zapraszano, zaś złe duchy odpędzano.


Celtowie wierzyli, że duchy zmarłych w halloweenową noc krążą wokół żyjących. Szczególnie złe duchy szukały "ofiary", w którą mogłyby się przeobrazić. Przebranie, miało zmylić ducha, który sądząc,że ma doczynienia z podobnym sobie zostawiał przebierańca w spokoju.

Nazwa Halloween wywodzi się od wyrażenia "All Hallows'Eve"- Wigilia Wszystkich Świętych.

W drugiej połowie XIX wieku tradycja Halloween wraz z irlandzkimi emigrantami zawitała do Ameryki i tam zmieniło swą pierwotną nazwę na obecną. Tam też Halloween stał się świętem...komercyjnym. Dekoracje, przebrania, imprezy...Na miesiąc przed Halloween otwierane są nawet specjalne sklepy z makabrycznymi akcesoriami.

Nauczyłam się celebrować Halloween na Zielone Wyspie. Cóż...nam dzieciom PRL-u nieznane były tradycje zgniłego zachodu ;-).

Nie jestem przeciwniczką Halloween. Powiedziałabym nawet, że patrząc na moje dziecko, któremu radość sprawia wybór przebrania, spotkanie z przyjaciółmi i wspólne trick-or-treeting, polubiłam Halloween. Śmieszy mnie wielki polski szum wokół tego dnia... Nie uważam, aby w jakikolwiek sposób Halloween kolidowało z tradycją Wszystkich Świętych, a przypisywanie ideologii jakoby Halloween to święto satanistów wydaje mi się niedorzeczne. Mimo, że czasy PRL-u dawno się już skończyły, wciąż walczymy ze zgnilizną zachodu.

Od pieciu lat Halloween spędzamy w południowym Dublinie, z zaprzyjaźnioną rodziną holendersko- irlandzką. Kiedyś mieszkaliśmy niedaleko siebie i spotykaliśmy się częściej. Kiedy ponad 3 lata temu przeprowadziliśmy się na północ Dublina i dzieli nas 20 km, jest to jedna z nielicznych okazji w ciągu roku na spotkanie, rozmowę, wspólną zabawę naszych dzieci... Cieszę się, że wciąż trwamy w naszej znajomości, że kontakt się nie urwał mimo naszej przeprowadzki...

Pani Domu robi świetny chowder, a Pan Domu pyszne domowe wino śliwkowe :-). Chowder zjadłam ze smakiem, a butelkę wina przywiozłam do domu, gdyż jako nadworny kierowca nie mogłam go skosztować.
Właśnie kosztuję :-)

Dziewczynki wyglądały... niesamowicie...Czyż nie???
Cóż za demoniczne oczy :-) z fleszem
Po kolacji  Nasi Panowie pozostali w domu z butelką wina śliwkowego oraz kartonem słodkich paczuszek dla przebierańców, a my ruszyłyśmy w trick-or-treeting'ową wędrówkę. Po drodze spotkałyśmy kilkanaście grup przebierańców, którzy podobnie jak my podążali od domu do domu. 
Odwiedzałyśmy tylko te domy, które były udekorowane. Gospodarze, przygotowani na tę okoliczność, witali nas przy drzwiach. Niektórzy również w przebraniach.

Halloweenowe dekoracje w oknach domu naszych przyjaciół.



Dekoracje w odwiedzanych przez nas domach. Podziwiam za inwencję twórczą ;-)
Trick or treet!!!!
Deszcz padał, ale to nas nie zrażało...Po godzinie wędrówki dziewczynki były wykończone i na propozycję, aby odwiedzić jeszcze jeden dom zgodnym chórem odpowiedziały- nieeeeee...

Na godzinkę zawitałyśmy na after trick-or-treeting party do zaprzyjaźnionego domu. Było wyciąganie jabłek zębami z miski z wodą, oraz słodyczy z mąki.

I najważniejsze- zjadanie słodyczy :-). Oczywiście tego wora słodyczy nie da się zjeść w ciągu jednego wieczoru (na szczęście). Zapas żelek, lizaków, cukierków, pastylek mamy więc na cały rok :-)

A dziś dzień zadumy... Myślą jestem przy tych, którzy odeszli... i tych bliskich memu sercu i tych, których osobiście nie znałam.
Z jednej strony mamy świadomość, że śmierć jest częścią naszego istnienia, że jest nieuchronna, że musi przyjść...z drugiej strony boimy się, nie możemy się pogodzić, wciąż rozpamiętujemy każdą wspólnie spędzoną chwilę, żałujemy naszych czynów...a potem...a potem w ciągłym biegu...zapominamy...Ten dzień pozwala na chwilę refleksji, zastanowienia...

"Czy wszys­tko po­zos­ta­nie tak sa­mo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki od­wykną od do­tyku moich rąk, czy suk­nie za­pomną o za­pachu mo­jego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dzi­wić się mo­jej śmier­ci – za­pomną. Nie łudźmy się, przy­jacielu, ludzie pog­rze­bią nas w pa­mięci równie szyb­ko, jak pog­rze­bią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszys­tkie nasze prag­nienia odejdą ra­zem z na­mi i nie zos­ta­nie po nich na­wet pus­te miej­sce. Na ziemi nie ma pus­tych miej­sc."
                                                                                                 Halina Poświatowska

Choć nie mogę odwiedzić grobów moich bliskich, choć nie mogę zapalić świeczki...Pamiętam...

Dobranoc.

4 komentarze:

  1. ...super "czytadło" . Pozdrowienia dla wampirków :-) . Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz Aleksandro. Wampirki pozdrowione pozdrawiają Was ;-). Pa

      Usuń
  2. Dzięki za ciekawe informacje o Halloween. Przebrania straszne faktycznie ;-). Pozdrawiam. M.K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Polecam się na przyszłość :-) Zapraszam częściej. Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń