Translate

niedziela, 20 września 2015

Placek po węgiersku ;-)

Czy też macie problemy z powrotem do rutyny po wakacyjnym lenistwie? Ja mam ogromne! Nie mogę się zorganizować mimo, że obowiązków jakoby mi ubyło. Ot chociażby Maleństwo... No cóż...Maleństwem dla mnie pozostanie na zawsze, ale to już całkiem duża i samodzielna dziewczynka. Potrafi sama wrócić ze szkoły- nie zawsze więc muszę po nią jechać (chyba, że pada, albo ma jakieś zajęcia po lekcjach). Mogę też ze spokojnym sumieniem posłać ją po zakupy do sklepu i wiem, że kupi co trzeba i doskonale sobie poradzi.
Od początku września do Miśka na godzinę dziennie wpada social worker, na pogawędki- po to żebym mogła mieć chwilkę dla siebie. Teoretycznie więc powinnam mieć więcej czasu-choćby na pisanie bloga- ale nie wiedzieć czemu dzień mi się jakoś skurczył, albo po prostu stałam się mniej zorganizowana.

Ale do rzeczy- a miało być o naszych wakacyjnych podróżach.

Plan był taki: przyjeżdżamy do rodzinnego miasta Miśka, odpoczywamy kilka dni, następnie dołączają do nas moi rodzice i siostra z siostrzenicą, pakujemy się, zabieramy rodziców Miśka i dwoma samochodami ruszamy na podbój Węgier.

Zanim jednak opuściliśmy rodzinne strony Miśka: załatwiliśmy kilka spraw urzędowych oraz odbyliśmy kilka wizyt i najważniejsze- uczestniczyliśmy w Dorocznym Spotkaniu Kuzynów Miśkowych :-) Tym razem spotkanie odbyło się w tajemniczym ogrodzie... działkowym Cioci Jadzi :-)
Pozdrawiam całą ekipę :-)
Na Węgrzech zarezerwowaliśmy domek w niewielkiej miejscowości słynącej z basenów termalnych. Warunki w domku- świetne. Do dyspozycji mieliśmy 5 sypialni, 2 kuchnie i 2 łazienki. Duży ogród ze zorganizowanym miejscem do biesiadowania- grill, miejsce na ognisko, duży drewniany stół i ławy, a wszystko to zadaszone- w razie deszczu lub szczególnie doskwierającego w tym roku nadmiaru słońca. Miejsce szczególnie podobało się naszym rodzicom, którzy chętnie korzystali również z ciepłych basenów oddalonych zaledwie 300 metrów od naszego domku i wdychali świeże węgierskie powietrze z dala od zgiełku miasta (osiedle uzdrowiskowo-turystyczne położone jest na uboczu, kilka kilometrów od centrum miasteczka).
Maleństwo w basenie.
Nasz domek...
...ogród...
...i okolica.
Co oprócz moczenia się w ciepłych basenach można robić w takiej miejscowości jak Mezokovesd? My się nie nudziliśmy.
Właściciele domku udostępniają rowery i można sobie zorganizować wycieczkę po okolicy.
Można też wypożyczyć pojazd o napędzie rowerowym, którym to całą ośmioosobową ekipą  można pojeździć uliczkami osiedla {męczące to zajęcie, ale zabawy co niemiara ;-)}.
Moja Mama mknie na rowerze z szybkością światła :-)
Przejażdżka niezwykłym wehikułem :-)
Obowiązkowo należało odwiedzić okoliczne atrakcje, jakimi niewątpliwie są piwniczki winne. Przyznam, że przy niesamowitym upale, jaki panował tego lata miło było ukryć się w tak chłodnym miejscu. Dodatkową atrakcją była degustacja lokalnego wina  (a przyznać muszę, że wino mają tu przednie). Ja jako full time driver musiałam niestety poczekać do wieczora, aby skosztować tych pysznych trunków (rzecz jasna to nie to samo co degustowanie lampki wina w tak klimatycznym miejscu jak piwniczka, ale lepszy rydz niż nic ;-)
Beczki pełne przedniego węgierskiego wina.
Taki polski akcent na parkingu obok  piwniczki :-)
Jeden dzień spędziliśmy w niedalekim Eger- mieście słynącym z produkcji- a jakże- popularnego wina Egri Bikaver. Zwiedziliśmy jedną z największych piwnic winnych umiejscowioną w podziemiach bazyliki- nota bene drugiej co do wielkości na Węgrzech.

Po obu stronach schodów, prowadzących do bazyliki znajdują się posągi królów węgierskich  Św. Istvana i Św. Laszlo (czyli bardziej swojsko Św. Stefana i Św. Władysława) oraz apostołów Piotra i Pawła.
 
Piwnice arcybiskupie pod bazyliką dawniej pełne były beczek z winem, gdyż to właśnie w nich gromadzono 1/10 wina z całego regionu. Wino w tamtych czasach było formą podatku kościelnego w naturze. System piwniczny był długi na blisko 4 kilometry, a w nim przechowywano hektolitry wspaniałego trunku. Dziś część korytarzy została zasypana, a to co pozostało jest atrakcją turystyczną. 
W  korytarzach piwnicy arcybiskupiej znajduje się mini muzeum regionalne.
Wejście do piwnicy arcybiskupiej i Pan Przewodnik (w niebieskiej czapeczce)
Być w Egerze i nie zajrzeć do Doliny Pięknej Pani (Sepasszony-volgy) to grzech śmiertely ;-).

Dolina pięknej Pani to rodzaj parku, wokół którego rozmieszczone są piwniczki winne.
Degustacja wina w jednej z piwniczek w Dolinie Pięknej Pani.
Wejście do piwniczki.
Nam najbardziej smakowało czerwone wino Merlot- niezwykle aromatyczne i idealne w smaku- słodkie, ale bez przesady, lekkie, świeże...

I jeszcze mijany w drodze powrotnej pomnik, upamiętniający Powstanie Węgierskie 1956r. z charakterystyczną flagą z wyciętym otworem, w którego miejscu pierwotnie znajdowały się symbole komunistyczne.
Wybraliśmy się również do Parku Narodowego Hortobagy. Nie udało nam się obejrzeć pokazu jeździeckiego, ale za to odwiedziliśmy węgierską farmę na puszty.
Ekipa na puszty :-)
Jak widzicie nie mieliśmy czasu się nudzić... a to jeszcze nie wszystko- bo wybraliśmy się również na wycieczkę do Budapesztu. Miasto wywarło na nas niesamowite wrażenie...ale to już temat na kolejny post.

Pozdrawiam cieplutko

4 komentarze:

  1. Jak cudne są wspomnienia...chciałoby się powtórzyć za poetą, a wspominać jest co. Znów z Wami chodziłam uliczkami Mezokovesd i Egeru, bawiłam się na farmie puszty. Było cuuuuudnie. Cieszę się, że mogę to znów zobaczyć, baseny termalne na które mięliśmy trochę za mało czasu, i te piwniczki pełne wina i te stoły przed nimi do degustacji, i uśmiechnięte twarze współuczestników wyjazdu choć niektórym czasami było trochę ciężko. Dodać do tego wszystkiego trzeba, że lato było piękne tego roku.... Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam Twoja SIS:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło tak sobie powspominać wakacyjny czas w jesienne wieczory. Prawda to... Pozdrawiam Cie Siostrzyczko. Buźka. Do następnego posta :-*

      Usuń
  2. Już dawno nie wchodziłam na Twojego bloga ale to co przeczytałam przeszło moje największe oczekiwania. Z tego co widzę to bardzo dobrze się wszyscy bawiliście. Zazdroszczę Wam zgrania, wytrzymałości i poczucia humoru. Czekam na dalsze opowieści z niecierpliwością i pozdrawiam. Wierna czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i ciepłe słowa. Zapraszam częściej. Pozdrawiam :-)

      Usuń