Translate

środa, 11 listopada 2015

Jesiennie, kolorowo, halloweenowo...

Zmiany, zmiany, zmiany...idą...
Z czasem, kiedy wszystko już się wyklaruje na pewno o tym napiszę. Tymczasem nie mam za wiele czasu na blogowanie, ani natchnienia... niestety.

Ostatni wpis tworzyłam...jakiś miesiąc chyba. Dzięki Bogu w końcu skończyłam...:-)

To jeszcze nie koniec moich wakacyjnych wspomnień i- o ile czas i okoliczności na to pozwolą-  nie jeden post poświęcę naszym podróżom...Mam nadzieję, że uda mi się zakończyć temat wakacji jeszcze przed rozpoczęciem kolejnych- A.D. 2016 ;-)

Tymczasem ani się nie spostrzegłam, a w Irlandii  jesień, a właściwie- według Celtyckiego Kalendarz- od 1 listopada zima ;-). Jak powszechnie wiadomo zima irlandzka aurą przypomina polską jesień...:-)

A w tym roku pogoda nas wprost rozpieszczała. Padać  i wiać zaczęło jakiś tydzień temu. Nacieszyliśmy się i nadmorskimi spacerami i jesiennym słońcem i cudownymi kolorami jesieni- rzecz jasna wciąż z przewagą zieleni ;-).
Howth...I love it...
Kilkakrotnie wybrałam się samotnie na spacer klifami w Howth. Uwielbiam to miejsce, szczególnie w słoneczne dni. Uwielbiam szum morza, jego błękit, słońce przeglądające się w tafli wody, chmury, które czasem wyglądają bardzo groźnie, a czasami przybierają śmieszne kształty...
Howth w pełnym słońcu :-)
North Bull Island...
Były też nadmorskie spacery rodzinne... Wędrowaliśmy i ścieżkami w Howth i piękną plażą na North Bull Island.

Uwielbiam nasze czwartkowe spacery w Father Collins Park z Miśkiem za łapkę...W ciągu godziny robimy 3 rundki alejką czyli około 4 km. Rozmawiamy, dyskutujemy, opowiadamy sobie jakieś historyjki z dawnych lat...zdarza nam się nawet czasami kłócić ;-) (takie życie)
Niestety tymczasowo nasze spacery musimy zawiesić, ponieważ wcześnie robi się ciemno i park zamykają już o 5:30 :-(
Jesienna alejka w Father Collins Park
Zajrzeliśmy też do Ogrodu Botanicznego- jesienny mieni się kolorami rdzy i żółci... wciąż jednak z przewagą zieleni :-)
Spacer w Botanic Gardens w towarzystwie Babci S. (zdjęcie 1) i O.(zdjęcie 3), które nas odwiedziły na Zielonej Wyspie
Wrzosy to jedne z moich ulubionych kwiatów roślinek
Jesienne róże, róże smutne, herbaciane
Jesienne róże są jak usta twe kochane...
Być w Botanic Gardens i nie gonić za wiewiórką to jak byż w Rzymie i nie widzieć papieża ;-)
Mój Małżonek w wersji romantic :-)))
A, że w Botanics Garden pojawiliśmy się tuż przed Halloween, mieliśmy okazję zobaczyć wystawę dyń oraz prace konkursowe na najciekawiej ozdobioną dynię.
Dynie, dynie, dynie...

Dynio- głowy i Szalony Kapelusznik- zwycięzca konkursu
Halloween tradycyjnie już spędziliśmy u przyjaciółki Maleństwa- Różyczki. Dziewczynki miały okazję do spotkania i wspólnej zabawy, my zaś- zaprzyjaźnieni poprzez nasze córki rodzice również spędziliśmy miło czas na rozmowach przy lampce wina (swoją drogą lubię bardzo te nasze rozmowy i szczerze żałuję, że tak daleko teraz od siebie mieszkamy i nie mamy zbyt wielu okazji do spotkań).
Rzecz jasna nie obyło się bez tradycyjnego trick or treat :-) A tak prezentowały się nasze dziewczątka.
Strrrrrraszne...Czyż nie? ;-)
Dziewczyny zebrały pełne torby słodyczy. Nie do przejedzenia. Wciąż w szafce stoi kubełek pełen halloweenowych łakoci.

Mnie urzekły ozdoby przed domami, latarnie z wydrążonych dyń (prawie dzieła sztuki) i wciąż uśmiechnięci Irlandczycy z anielską (choć może to niewłaściwe słowo na okoliczność Halloween ;-) wprost cierpliwością wręczający dzieciom słodkości i żartujący z nimi nawet jeśli po raz 250 dzwonią czy pukają do drzwi :-)
Dom w dzielnicy Kilmainham.
Dekoracje halloweenowe w kawiarence w Skerries.
1 listopada wybraliśmy się na cmentarz Saint Fintan w Sutton. Oczywiście Święto Zmarłych nie jest tu celebrowane w taki sposób jak w Polsce. Nie widziałam jednak ani jednego zapomnianego, zaniedbanego grobu...
Na cmentarzu w Sutton znajduje się grób lidera znanej irlandzkiej grupy rockowej Thin Lizzy- Philipa Lynotta.
Najbardziej znany numer Thin Lizzy to "Whiskey in the jar"

Tak upłynęła nam irlandzka jesień- szybko i niespodziewanie :-) i wkroczyliśmy w porę deszczową zimową, a nawet bożonarodzeniową. Co roku zadziwia mnie fakt rozpoczęcia okresu świątecznego tuż po 1 listopada. Pobliskie centrum handlowe pełne jest już Mikołajów, reniferów, bombek, lampek i innych świecidełek, a na półkach królują kartki świąteczne, sztuczne choinki, ozdoby choinkowe i słodycze ze świątecznymi opakowaniami...Czyste szaleństwo...
Nic tylko czas myśleć o Bożym Narodzeniu ;-)

Pozdrawiam cieplutko :-)

6 komentarzy:

  1. Piękna podróż Anno... rozmarzyłam się trochę... Irlandia jak zwykle przecudna... Tak...sądzę, że samotna wędrówka po tej pięknej krainie to marzenie każdego z nas... To czas dla siebie...by wziąć głęboki oddech i nabrać sił do życia... Halloween grrr... zapewnie było "strasznie" :-) Fotka z Miśkiem na ławce...bezcenna... Alexandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Alexandro za miły komentarz. Taaaa...bezwzględnie każdemu z nas należy się chwila oddechu :-) Halloween...tylko wygląda tak strasznie ;-) a tak w ogóle to fajna zabawa. Co do fotki z Miśkiem- udała mi się bez dwóch zdań :-)))). Pozdrawiam.

      Usuń
    2. ...każda moja wirtualna podróż do Zielonej Krainy kończy się łzami w oczach... Alexandra

      Usuń
    3. Alexandro Droga! Ależ tu nie ma powodu do płaczu...Smile :-D

      Usuń
  2. Moja kochana Sis:)
    Jak zwykle wspaniała opowieść. Jesień w Irlandii jest piękna i zielono - kolorowa... pięknie.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za za komentarz Moja Droga... Też uważam, że jesień w Irlandii piękna była tego roku. Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń