Translate

piątek, 27 września 2013

Dolny Śląsk- nie do opowiedzenia a do zobaczenia? cz. II

Pomimo skandaliczych warunków w jakich nam przyszło mieszkać, w Karpaczu bawiliśmy się przednio. Dużo zwiedzaliśmy, a wieczorkiem w naszych "hotelowych apartamentach", aby podgrzać atmosferę (temperatura w pokojach w środku upalnego lipca, nie wiedzieć czemu, nie przekraczała 15 st. C, w związku z czym spaliśmy pod dwoma kołdrami, aby se czegoś nie odmrozić ;-)), raczyliśmy się herbatką z prądem, która działała równie rozgrzewająco co rozweselająco.
Mogłabym zamieścić tutaj zdjęcia grzyba ściennego z naszego "apartamentu"; popękanych rur; gołych kabli zwisających smętnie z sufitu, bez żadnego zabezpieczenia a imitujących oświetlenie; spróchniałej podłogi przykrytej dywanikiem z lat 50- tych; wybitych okien  tudzież wyposażenia pokoju pamiętającego wczesne lata powojenne. Mogłabym ale nie chcę takimi widokami zaśmiecać mojego bloga. Uwierzcie na słowo plizzz...i nie idźcie tą drogą tzn. omijajcie hotel Chrobry szerokim łukiem.
Podsumowując- na kłopoty, rozterki, niezadowolenie oraz niską temperaturę- najlepsza herbatka z prądem ;-).
A że nie samą herbatką człowiek żyje, pozwoliliśmy sobie odwiedzić pobliską mekkę polskiej komedii- Lubomierz. Miejscowość reklamowana w przewodniku, a słynąca z tego, że nakręcono w niej trylogię rodu Karguli i Pawlaków. Obecnie odbywa się w niej corocznie Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych. Nie wątpię, że podczas tej imprezy miasto ożywa i z pewnością fajnie jest i komediowo wręcz...ale odwiedzając miasteczko ot tak sobie w środku tygodnia (zwykłego a nie festiwalowego) coż...tam normalnie nic nie ma, a czas zatrzymał się w latach 70- tych.
Cicha mieścina, do której wiedzie wąska dziurawa droga. W centrum kościółek kilka sklepów, knajpka, pizzeria i oczywiście muzeum Kargula i Pawlaka.
Jako opiekun osoby, mającej problemy z poruszaniem się, pragnę zauważyć, że mimo, iż przed wejściem widnieje znak, który- przypuszczam- oznacza, że obiekt jest przyjazny osobom niepełnosprawnym, niestety nie jest wyposażony w żadne udogodnienia dla niepełnosprawnych. Do drzwi  muzeum prowadzi strome podejście z nierównych kamieni (tzw. kocie łby). Muzeum znajduje się w starej kamienicy i składa się z dwóch małych izb, oddzielonych wysokim progiem. W muzeum nie ma toalety (że nie wspomnę o toalecie dla niepełnosprawnych), a najbliższa to szalet publiczny oddalony o 200m (co najmniej, osobiście nie byłam ale wiem ze słyszenia).
W muzeum eksponaty wprost z filmu: granat ze świątecznego ubrania, ziemia z Krużewników, rower, który Wicia zamienił na kota (a kot z miasta Łodzi pochodzi ;-)))) itp. Podobno autentyczne, oryginalne filmowe rekwizyty (?).

W drugiej izbie, stylizowanej na dawne kino objazdowe, wyświetlane są fragmenty filmów o Kargulach i Pawlakach.
Przed budynkiem znajduje się miejsce upamiętniające szacownych gości, którzy odwiedzili Lubomierz- wśród nich znani aktorzy, reżyserzy i osobistości filmu.

Pomysł fajny, choć grawerowane na czarnym marmurze nazwiska sprawiają nieco przygnębiające wrażenie. Kojarzą się trochę z katakumbami, czy tylko ja odnoszę takie wrażenie?
Lubomierz dla wielbicieli "Samych swoich" to z pewnością miejsce kultowe, a jako, że ja również żyć nie mogę jeśli Karguli i Pawlaków trzy razy do roku nie obejrzę- nie żałuję, że Lubomierz odwiedziłam ;-).
Ale patrząc obiektywnie (jak Zenek Adamiec mawiał) miejsce to nie jest tak atrakcyjne (delikatnie ujmując) jak głoszą przewodniki. Byłam w okolicy, więc odwiedziłam. Ale gdybym nie była w okolicy- nie wybrałabym się specjalnie do Lubomierza.
Polecam za to Western City w miejscowości Ścięgny tuż koło Karpacza. Świetna zabawa zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Miasteczko jak z Dzikiego Zachodu...
...a w nim takie atrakcje jak: jazda konna,
ujeżdżanie byka,
jazda prawdziwą Strzałą Dzikiego Zachodu- czyli ciuchcia dla najmłodszych ;-).
Można też zamknąć własne dziecko w areszcie i mieć święty spokój ;-)

Można też postrzelać z łuku, rzucać nożem do celu, wspiąć się na łysy pal (nie wiem czy to się komuś udało), obejrzeć pokaz rodeo (my przyjechaliśmy trochę za późno więc niestety nie widzieliśmy), można zjeść w saloonie i zdobyć gwiazdę szeryfa.
Można też obejrzeć inscenizację napadu na bank...



...i  ubawić się po pachy. Inscenizacja i narracja na prawdę super choć... raczej nie dla dzieci. Nie żeby były tam jakieś wulgaryzmy...broń Boże. Powiedziałabym, że raczej...wiele dwuznaczności ;-).
Jeśli ktoś spędza czas z dziećmi w okolicach musi koniecznie odwiedzić to miejsce. Moje dziecię było przeszczęśliwe :-). Gorąco polecam!

Pozdrawiam i do zobaczenia niebawem :-*

2 komentarze:

  1. no dość dziwne Lubomierz a dom Pawlaka i Kargula oddalony chyba o 140-160 kilometrow w Dobrzykowicach (wroclawskie) w tamtych czasach to się najeździli z tym sprzętem do kręcenia filmu ufff , no a może się myle hehe korkow nie było:) pod blokiem 5 klatkowym z iloscia mieszkan 50 stało może około 4-7 samochodow i 1 motor z koszem chyba iż to były czasy, do tramwaju wskakiwalo się na zakrętach w czasie jazdy dzwi były recznie odsuwane a latem były otwarte i ciach na basenik olimpijski:) na kioniec pewnie gdy się kopne w rejon złotoryjski to nieobacznie zajade do lubomierza / ps za jakies bledy tez się rozgrzewam co prawdasze czyms lżejszym od pradu ale i tak procentowym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i życzę udanej wyprawy do Lubomierza :-). Mimo wszystko warto to miejsce zobaczyć. Pozdrawiam.

      Usuń